Może nie powinien był tam pójść. Pewnie powoli robi się to zbyt podejrzane. Nigdy do tej restauracji nie wchodził, a od kiedy zaczęła występować tu Ona, Kakashi bywa tu częściej. Może on sam by uznał to za podejrzane, ale większość ludzi przecież nie zwracała na to uwagi. Może oprócz mężczyzny pracującego za ladą, który z zaciekawieniem patrzył na wchodzącego jōnina. Barman. Pewnie człowiek jak każdy inny, ale tacy jak on są jak spowiednicy. Wiedzą więcej, słuchając, często pewnie będących pod wpływem sake, klientów.
Kakashi uznał, że on mógłby być doskonałym źródłem informacji o pannie Shiroraion. Na pewno nieraz słyszy jej rozmowy i ich towarzyszy. Tak jak ostatnim razem podszedł do lady i złożył zamówienie. Tym razem sake, by nie odstawać. Gdyż tuż obok siedział mężczyzna, pijący właśnie ten trunek. W tym czasie barman zagadnął Hatake:
-Wrócił pan Hatake-san. –uśmiechnął się, czyszcząc szklankę.
-Jak widać, ta kobieta jest na tyle niezwykła, że warto tu wracać. –odpowiedział. –Ciekawe skąd jest? Nigdy wcześniej jej tu nie widziałem…
-To bardzo dobre pytanie… -zaczął mężczyzna. –Powiem panu, że nikt nie jest w stanie tego dokładnie określić. Podobno pochodzą z północnego-zachodu Kraju Ziemi. –Hatake zaświeciły się oczy. „Jakaś poszlaka w końcu!”
-Acha… To niezły kawałek stąd…
-To prawda, ale z tego, co wiem, to podróżują po świecie dla przyjemności. Zostają czasami, gdzieś na dłużej. Łapią się jakiejś roboty i jadą dalej. Do Konohy dotarli z Wioski Wodospadu. –dodał facet zza lady. –Mam nadzieję, że zostaną tutaj na dłużej. –Kakashi kiwnął głową ze zrozumieniem. Chciał zadać jeszcze jedno pytanie, ale odezwał się, siedzący obok mężczyzna:
-Barman! Jeszcze raz to samo!
-Pan wybaczy, Hatake-san. –odszedł.
-Wrócił pan Hatake-san. –uśmiechnął się, czyszcząc szklankę.
-Jak widać, ta kobieta jest na tyle niezwykła, że warto tu wracać. –odpowiedział. –Ciekawe skąd jest? Nigdy wcześniej jej tu nie widziałem…
-To bardzo dobre pytanie… -zaczął mężczyzna. –Powiem panu, że nikt nie jest w stanie tego dokładnie określić. Podobno pochodzą z północnego-zachodu Kraju Ziemi. –Hatake zaświeciły się oczy. „Jakaś poszlaka w końcu!”
-Acha… To niezły kawałek stąd…
-To prawda, ale z tego, co wiem, to podróżują po świecie dla przyjemności. Zostają czasami, gdzieś na dłużej. Łapią się jakiejś roboty i jadą dalej. Do Konohy dotarli z Wioski Wodospadu. –dodał facet zza lady. –Mam nadzieję, że zostaną tutaj na dłużej. –Kakashi kiwnął głową ze zrozumieniem. Chciał zadać jeszcze jedno pytanie, ale odezwał się, siedzący obok mężczyzna:
-Barman! Jeszcze raz to samo!
-Pan wybaczy, Hatake-san. –odszedł.
Kakashi spojrzał na kieliszek. Nie pijał alkoholu i nie miał zamiaru tym razem tego robić. Dla niego ludzie topiący się w szklance oprocentowanych trunków byli po prostu słabi. Ludzie słabej woli. Ludzie niepotrafiący przezwyciężać swoich problemów. Poddający się nieudacznicy. Nie gardził nimi, jako ludźmi. Gardził ich postępowaniem.
Spojrzał na zegarek. 20.53. Jeszcze 7 minut. Kakashi nie przyszedł tu tylko po informacje. Miał coś do oznajmienia. Ale to później. Na razie będzie mógł nasycić oczy jej sztuką tańca. Ale teraz myślami wrócił do ich starcia:
„To, że posiada sharingana za dużo nie tłumaczy, bo wcale go nie używa. Ale najwidoczniej pochodzi z klanu Uchiha, a to tłumaczy jej nieprzeciętny talent i szybkość. To możliwe. Przecież mogła przeżyć rzeź klanu albo jej gałąź po prostu wyniosła się stąd dawno temu. Ale te dziwne straty czakry… Używa wysokorangowych technik, a straty są połowiczne… Hmm… To na pewno nie jest kwestia rozkładania czakry, bo nawet ja, potrafię ją idealnie rozłożyć….Jakiś specjalny trening? A może kekke genkai? Heh… Pewnie jak zwykle w jej sprawie szukam nazbyt trudnych rozwiązań. Tak jak z tym kolorem oczu. Myślałem, że skoro jest inny, to właściwości też są inne… No tak są te „inne aspekty”. Prawdopodobnie chodzi o wytrzymałość. Podobno oczy o niebieskiej barwie są odporniejsze na ślepotę. Ale choć są wytrzymalsze, zmiana kształtu źrenicy i koloru sprawia jej ból, przez co jego używanie podczas walki jest w tym wypadku utrudnieniem, a nie pomocą…” –stwierdził. Po chwili jeszcze przypomniał sobie jeszcze jedno: -„Kakash’ka… Otōsan[i]” –kolejny przykry temat. Tak rzeczywiście jego ojciec go tak nazywał. Kolejne bolesne wspomnienia.
„Sakumo Hatake, Konoha no Shiroi Kiba[ii]. Swoimi umiejętnościami mógł konkurować z legendarnymi Sanninami. By ocalić swoich przyjaciół, porzucił misję. Misja, która miała ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa Konohy. Gdy powrócił do wioski wszyscy znienawidzili go i wyśmiewali za to, że naraził swój kraj. Nawet ci, których uratował szydzili z niego.”
Dzisiaj rozumiał jego postępowanie. Ba! Nawet się z nim zgadzał i pewnie zrobiłby to samo. Zrobiłby to samo, ale do pewnego momentu…
„Nie wytrzymał presji.
Popełnił seppuku…”
Popełnił seppuku…”
I właśnie o to miał żal. Popełnił samobójstwo, zostawiając swojego małego syna samego na świecie. W dodatku to on znalazł go martwego. Kakashi do tej pory nie potrafił zapomnieć tego widoku. Chciałby pamiętać ojca inaczej. Ale w jego świadomości pojawiał się obraz ojca leżącego w kałuży krwi… w swoim dōjō[iii]… w świetle nocy.
Dzisiaj nikt nie wspominał jego przodka. Nikt nie wyszydzał tego chłopca z powodu pochodzenia i nikt nie obwiniał go za jego błędy. Może, dlatego, że seppuku dowodzi niewinności, ale Kakashi uważał, że to tylko dzięki temu, że zapracował na to. Ukrył za maską podobieństwo do ojca, poświęcił się wiosce i stał się jednym z najsilniejszych shinobi w obecnym świecie, przyćmiewając przeszłość…, Choć nie do końca.
***
Zaczął się występ. Tym razem tańczyła nie tylko ona, ale w parze z jednym z towarzyszy. Był wysoki i szczupły. Rozwichrzone włosy miał kruczoczarne, tak samo jak oczy. Ubrany w czarne, eleganckie spodnie i luźną, śnieżnobiałą koszulę, mógł uchodzić za bożyszcze kobiet. Wyglądał mniej więcej na tyle lat, co Wasurenagusa. Za którą stanął, a po chwili spokojna, powolna muzyka uleciała z głośników. Obrócił ją pod ręką, by złapać ja w pasie, przyciągając bliżej siebie. Przez moment płynęli razem po parkiecie. Idealnie zgrani, trzymali się blisko siebie, a ich gesty i twarze wyrażały, aż nazbyt wiele uczuć. To nie był tylko taniec. To była historia opowiedziana za pomocą ruchu. Mężczyzna z lubością i uwielbieniem patrzył na kobietę w swoich ramionach, a ona uśmiechała się delikatnie i przymykała oczy, jak dama, okazując nieśmiałość. Później rozłączyli się, stanęli tyłem do siebie po przeciwległych bokach sceny. Wszystkie dźwięki ucichły. Dodatkowe światło oświetliło koniec sceny, gdzie znajdował się drugi mężczyzna. Z wyglądu przypominał tamtego, a jego oczy miały tę samą barwę, włosy za to miały odcień brązu, ale na pewno był trochę młodszy od nich. Siedział na krześle a między nogami trzymał średniej wielkości kocioł. Grał rękoma, a po każdym uderzeniu rozbrzmiewał inny dźwięk. Hatake prawie o nim zapomniał, patrząc jak tamta dwójka wirowała na scenie. Gdy po raz ostatni dotknął wierzchu instrumentu, wydając charakterystyczny głęboki dźwięk, Wasurenagusa zaczęła odstukiwać identyczny rytm, uderzając odpowiednio o podłogę. Gdy ona zakończyła, znów rozbrzmiał bęben, ale tym razem odpowiedział mężczyzna. Następną partię rozegrała już całą trójka.
Kakashi był pod wrażeniem, nie tylko ich umiejętność, ale także tego z jaką lekkością, to robili. Jakby wkładali w to prawdziwe uczucia. Każde ich rozłączenie dłoni wiązało się ze smutkiem, a każde spotkanie było radosne. I nie chodziło tu tylko o ich ruchy i wyraz twarzy. Oczy. One mówiły jeszcze więcej. Hatake pomyślał przez chwile, że gdyby kiedykolwiek, Kusa spojrzała tak na niego, to zrobiłby wszystko, o co by poprosiła. Skarcił się po chwili. „O czym ja myślę…” –ale jego przemyślenia były podobne do przemyśleń innych mężczyzn, przebywających tu dzisiaj. Choć na pewno były mniej zbereźne od większości.
Koniec występu nadszedł szybko, jednakże minęło prawie pół godziny. Jonin spojrzał ostatni raz w stronę sceny. Był pewny, że wie, że tu jest. Spojrzał na butelkę. Szczerze miał ochotę ją otworzyć i się napić, ale wiedział, że tego nie zrobi. On umiał się opanować
Długo czekać nie musiał. Pojawiła się przed nim za ladą.
-Szczerze nie spodziewałam się zobaczyć cię tu dzisiaj. –uśmiechnęła się pod nosem. –Coś się stało, czy tylko mnie szpiegujesz? –zapytała żartobliwie. Hatake odwzajemnił gest.
-I jedno i drugie. –odpowiedział przewrotnie. –Może wyjdziemy na zewnątrz? –zapytał. Nie chciał tu rozmawiać, zbyt wielu ludzi. No i barman… ten to na pewno ma gumowe ucho. Zgodziła się, kiwając głową. W tym momencie za nią pojawił się czarnowłosy. Zarzucił ręce na ramiona kobiety.
-Znowu się gdzieś wybierasz, kwiatuszku. –zaśmiał się.
-Możliwe… -spojrzała na niego z rozbawieniem. Po chwili spojrzał na Kakashi’ego.
-Więc to ty, tak? –zabrał ręce z ramion dziewczyny. –Jestem Ryutaro[iv], ale możesz mi mówić Ryu[v]. –wyciągnął rękę w stronę shinobi. Hatake uścisnął jego dłoń.
-Kakashi. –przedstawił się, chciał dodać nazwisko, ale przecież nieznajomy, go nie podał, więc on też nie poczuwał się do tego, aby się w pełni przedstawiać. Pewnie i tak wiedział.
-Bardzo mi miło. –dodał z uśmiechem. Wyglądał na miłego faceta, w dodatku miał podobny uśmiech do Kusy. –No, skoro już się znamy, to chciałbym tylko życzyć ci powodzenia. Mam nadzieję, że szybko wam to pójdzie. O ile ta groźna bestia pozwoli Ci tego dożyć… –mówiąc, to kiwnął głową na dziewczynę, sugerując, kto jest ów „bestią”. Hatake zaśmiał się.
-To dopiero będzie trudne. –Sama zainteresowana za to udała oburzoną.
-Skoro tak, to ja może was zostawię, żebyście mogli mnie poobgadywać? –odwróciła głowę w bok, unosząc dumnie nos i zamykając oczy. Wyglądała jak prawdziwa dama.
-Och nie, ma biche…[vi] -Ryu wziął do ręki jej dłoń i ucałował jej wierzch. –Wybacz, jeśli cię uraziłem–kobieta uśmiechnęła się. –Ale przecież wiesz, że to prawda. –Wasurenagusa nie mogła już wytrzymać i zachichotała.
-Wystarczy już. Spadaj. –powiedziała z uśmiechem. A mężczyzna ukłonił się wytwornie.
-Ranią mnie twe słowa, ale znikam. –wyprostował się i spojrzał na Kakashi’ego tym razem. –Tylko nie za długo, bo muszę z nią pogadać. –puścił mu oczko i żegnając się odszedł. Hatake nadal się uśmiechał. Nigdy by nie pomyślał, że zobaczy taką scenę w dodatku z udziałem Wasurenagusy. Osobnik był na pewno tak bardzo osobliwy jak ona sama.
-Szczerze nie spodziewałam się zobaczyć cię tu dzisiaj. –uśmiechnęła się pod nosem. –Coś się stało, czy tylko mnie szpiegujesz? –zapytała żartobliwie. Hatake odwzajemnił gest.
-I jedno i drugie. –odpowiedział przewrotnie. –Może wyjdziemy na zewnątrz? –zapytał. Nie chciał tu rozmawiać, zbyt wielu ludzi. No i barman… ten to na pewno ma gumowe ucho. Zgodziła się, kiwając głową. W tym momencie za nią pojawił się czarnowłosy. Zarzucił ręce na ramiona kobiety.
-Znowu się gdzieś wybierasz, kwiatuszku. –zaśmiał się.
-Możliwe… -spojrzała na niego z rozbawieniem. Po chwili spojrzał na Kakashi’ego.
-Więc to ty, tak? –zabrał ręce z ramion dziewczyny. –Jestem Ryutaro[iv], ale możesz mi mówić Ryu[v]. –wyciągnął rękę w stronę shinobi. Hatake uścisnął jego dłoń.
-Kakashi. –przedstawił się, chciał dodać nazwisko, ale przecież nieznajomy, go nie podał, więc on też nie poczuwał się do tego, aby się w pełni przedstawiać. Pewnie i tak wiedział.
-Bardzo mi miło. –dodał z uśmiechem. Wyglądał na miłego faceta, w dodatku miał podobny uśmiech do Kusy. –No, skoro już się znamy, to chciałbym tylko życzyć ci powodzenia. Mam nadzieję, że szybko wam to pójdzie. O ile ta groźna bestia pozwoli Ci tego dożyć… –mówiąc, to kiwnął głową na dziewczynę, sugerując, kto jest ów „bestią”. Hatake zaśmiał się.
-To dopiero będzie trudne. –Sama zainteresowana za to udała oburzoną.
-Skoro tak, to ja może was zostawię, żebyście mogli mnie poobgadywać? –odwróciła głowę w bok, unosząc dumnie nos i zamykając oczy. Wyglądała jak prawdziwa dama.
-Och nie, ma biche…[vi] -Ryu wziął do ręki jej dłoń i ucałował jej wierzch. –Wybacz, jeśli cię uraziłem–kobieta uśmiechnęła się. –Ale przecież wiesz, że to prawda. –Wasurenagusa nie mogła już wytrzymać i zachichotała.
-Wystarczy już. Spadaj. –powiedziała z uśmiechem. A mężczyzna ukłonił się wytwornie.
-Ranią mnie twe słowa, ale znikam. –wyprostował się i spojrzał na Kakashi’ego tym razem. –Tylko nie za długo, bo muszę z nią pogadać. –puścił mu oczko i żegnając się odszedł. Hatake nadal się uśmiechał. Nigdy by nie pomyślał, że zobaczy taką scenę w dodatku z udziałem Wasurenagusy. Osobnik był na pewno tak bardzo osobliwy jak ona sama.
***
Wyszli z budynku i udali ulicą w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Ciekawy człowiek. –zaczął Kakashi.
-Jeśli chodzi ci o mojego brata, to rzeczywiście można mieć takie wrażenie. –odpowiedziała. –Ale powinieneś się przyzwyczaić po poznaniu mnie.
-Tak masz rację. –odrzekł z uśmiechem. Nie wiadomo, czemu, zadowolony z tego, że powiedziała „brat”, a nie co innego.
-To o czym chciałeś pogadać? –zapytała.
-Chciałem tylko powiedzieć, że jutro wyruszam na misję i nie będzie mnie jakieś 3 dni. –kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-Rozumiem. Trochę szkoda, że nie udało nam się odbyć jeszcze jednego starcia, ale cóż… -odrzekła. –W takim razie, pamiętaj, co mówiłam. Staraj się zapomnieć o uczuciach, niech nic cię nie rozprasza. Skupienie. Myśl o oku. Niech zniknie wszystko. –była niesamowicie poważna, a jej głos odbijał się echem w jego głowie.
-Zrozumiałem. –znów zobaczył ten jej wyraz twarzy. Ten bez uczuć. Jakby cień spowił jej twarz, a oczy stały się ciemniejsze. Ale to była krótka chwila. Uśmiech rozjaśnił jej cerę, a oczy znów bystro patrzyły.
-W takim razie jak wrócisz, to daj znać, wiesz już, gdzie szukać.
-Jasne… -odpowiedział lekko zmieszany jej dwoma osobowościami. Spojrzała pytająco.
-Coś się stało?
-Nie nic. –odpowiedział szybko. –Po prostu muszę się przygotować i zastanawiam się, czy dobrze zapamiętałem godzinę spotkanie. –uśmiechnął się. On też umiał ukrywać uczucia. Ale ona nie dała się zwieść. Westchnęła:
-Kakashi-kun… Złodziej złodzieja nie okradnie…
-Co? –nie rozumiał. W dodatku zauważył, że trochę spochmurniała.
-Nic takiego… Idź już, pewnie chcesz wypocząć przed misją, a ja cię zamęczam.
-Nie, ty… -w porę ugryzł się w język. „Za dużo myślisz, Hatake.” –powiedział do siebie w myślach. –Ale masz rację, pójdę już.
-Ciekawy człowiek. –zaczął Kakashi.
-Jeśli chodzi ci o mojego brata, to rzeczywiście można mieć takie wrażenie. –odpowiedziała. –Ale powinieneś się przyzwyczaić po poznaniu mnie.
-Tak masz rację. –odrzekł z uśmiechem. Nie wiadomo, czemu, zadowolony z tego, że powiedziała „brat”, a nie co innego.
-To o czym chciałeś pogadać? –zapytała.
-Chciałem tylko powiedzieć, że jutro wyruszam na misję i nie będzie mnie jakieś 3 dni. –kiwnęła głową ze zrozumieniem.
-Rozumiem. Trochę szkoda, że nie udało nam się odbyć jeszcze jednego starcia, ale cóż… -odrzekła. –W takim razie, pamiętaj, co mówiłam. Staraj się zapomnieć o uczuciach, niech nic cię nie rozprasza. Skupienie. Myśl o oku. Niech zniknie wszystko. –była niesamowicie poważna, a jej głos odbijał się echem w jego głowie.
-Zrozumiałem. –znów zobaczył ten jej wyraz twarzy. Ten bez uczuć. Jakby cień spowił jej twarz, a oczy stały się ciemniejsze. Ale to była krótka chwila. Uśmiech rozjaśnił jej cerę, a oczy znów bystro patrzyły.
-W takim razie jak wrócisz, to daj znać, wiesz już, gdzie szukać.
-Jasne… -odpowiedział lekko zmieszany jej dwoma osobowościami. Spojrzała pytająco.
-Coś się stało?
-Nie nic. –odpowiedział szybko. –Po prostu muszę się przygotować i zastanawiam się, czy dobrze zapamiętałem godzinę spotkanie. –uśmiechnął się. On też umiał ukrywać uczucia. Ale ona nie dała się zwieść. Westchnęła:
-Kakashi-kun… Złodziej złodzieja nie okradnie…
-Co? –nie rozumiał. W dodatku zauważył, że trochę spochmurniała.
-Nic takiego… Idź już, pewnie chcesz wypocząć przed misją, a ja cię zamęczam.
-Nie, ty… -w porę ugryzł się w język. „Za dużo myślisz, Hatake.” –powiedział do siebie w myślach. –Ale masz rację, pójdę już.
Pożegnali się, a każde z nich poszło w swoją stronę. Kakashi obejrzał się za nią. „Złodziej złodzieja nie okradnie.”
-No tak… Masz rację…
-No tak… Masz rację…
[i] Otōsan –jap. ojciec
[ii] Konoha no Shiroi Kiba-jap. Biały Kieł Konohy
[iii] Dōjō-sala treningowa albo też miejsce przeznaczone do medytacji
[iv] Ryūtarō –jap. „ryū” –smok, „tarō” –duży syn
[v] Ryū -smok
[vi] Ma biche –fr. Moja łanio (przyp. autorki dla nas to brzmi śmiesznie, ale Francuzi uważają, to za zwrot bardzo ciepły(: poza tym ładnie brzmi)