Oczom
Kakashi'ego ukazał się mały, jasny przedsionek, gdzie zostawił
kamizelkę i buty. Dziewczyna weszła przez drzwi do łazienki
znajdujące się w tym miejscu, a mężczyzna rozejrzał się przez
chwilę, wchodząc w głąb mieszkania.
Dalej
był salon z niskim stolikiem, obok którego leżał niebieski,
puchaty koc, a pod ścianą stały komoda, obraz i kilka
nierozpakowanych pudeł. Po jego lewej stronie były drzwi
prawdopodobnie do sypialni ponieważ po prawej stronie znajdowała
się skromna kuchnia z wiszącymi i stojącymi szafkami, kuchenką i
lodówką. Gdy z ciekawością przyglądał się książce samego
Jiraiy'i-sama, leżącej na niewielkiej białej szafce obok,
Wasurenagusa podeszła do niego, pocierając mokrą głowę
ręcznikiem:
-Proszę. -przysunęła mu biały, pachnący lawendą ręcznik pod nos. Podziękował jej, zdjął opaskę z czoła i wytarł włosy.
-Nie wiedziałem, że też czytasz powieści Jiraiy'i. -oznajmił, podnosząc i pokazując jej ów dzieło.
-Aa... to...-najwidoczniej rozbawiło ją to. -Dostałam od niego ten egzemplarz i jakoś tak z braku laku przeczytałam. -odparła. -Jak chcesz mogę ci ją pożyczyć.
-Nie dziękuję już dawno mam całą kolekcję. -uśmiechnął się.
-Rozumiem. W takim razie zapraszam cię do salonu, a ja przygotuje nam coś na rozgrzanie. Przepraszam za tę pudła jeszcze nie rozpakowałam wszystkiego. -powiedziała, prowadząc go do pokoju obok, wskazała mu miejsce na poduszce obok stolika. -To jaką herbatę preferujesz?
-W sumie nie jestem specjalnie wybredny, mogę zdać się na ciebie w tej kwestii? -uśmiechnął się jonin, kładąc ręcznik na ramiona.
-Ok. w takim razie wstawię wodę i zaraz przygotuję coś specjalnego. -puściła mu oczko. Odpaliła kuchenkę i postawiła garnek na ogniu. -Więc jesteś fanem Żabiego Staruszka?
-Na to wychodzi. Uwielbiam jego twórczość znam wszystkie jego dzieła. -odpowiedział bez skrępowania, kładąc powieść na stole.
-Hmm... Ja.... jakby to ująć... -zamyślała się, szukając słowa na określenie swojego „zainteresowania” dziełami Zboczonego Pustelnika, tak by nie urazić swojego gościa. -uważam, że są „ciekawe”. -Hatake zaśmiał się, bo wiedział, że książki Jiraiy'i nie cieszą się wielką popularnością. Nie drążył tego zagadnienia i zmienił szybko temat.
-Swoją drogą ładnie się urządziłaś. Byłaś już wcześniej w Konoha? -zapytał szarowłosy ninja.
-Właściwie to parę razy tu byłam, ale już dawno tu nie zaglądałam. -ku zdziwieniu mężczyzny odpowiedziała. -Sporo się pozmieniało. -W międzyczasie zaczęła kroić imbir. I gdy woda zaczęła wrzeć wrzuciła tam posiekany kłączek. I wróciła do pokoju.
-Nie podobało Ci się tutaj?
-Nie... -zaśmiała się. -Hmm... pojawiły się pewne okoliczności, które zmusiły mnie do odejścia. Nietrudno się w sumie domyśleć, że Trzecia Wielka Wojna Shinobi też miała na to swój wpływ. Ale wróćmy do rzeczywistości. Jak Ci się dzisiaj walczyło, Kakashi? -zapytała ni z tego ni z owego. W pomieszczeniu zaczął unosić się mocny korzenny zapach.
-Poza tym, że znów czułem się zawstydzony tym, że mnie pokonałaś, raczej nic się we mnie „nie zmieniło.” -usiadła ze skrzyżowanymi nogami naprzeciw niego, pocierając ponownie ręcznikiem swoje długie włosy.
-W sumie jeszcze trochę za wcześnie żebyś coś zauważył, jednakże widzę potencjał w twoim oku. Mam przeczucie, że uda nam się osiągnąć zamierzony cel.- odparła, ogrzewając sobie ręce pod kocem -Naprawdę przejmujesz się tymi porażkami? Szczerze nie widać było po tobie... -odparła.
-Znaczy to nie tak, że się przejmuję. Po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś tak dobra w walce i czuję się nieco „zdezorientowany”.-odparł z uśmiechem. -W dodatku znam swoje możliwości i nie sądzę, by były marne, a nie mogę wygrać z tobą. Mam wrażenie.... -powiedział, patrząc jej w oczy to, co od dawna zaprzątało jego myśli. Nie wiedział, czemu jej to mówi. Może chciał... i gdy chciał kontynuować, ona przerwała mu:
-Poczekaj chwilę, dobrze? -nie czekając na odpowiedź wyszła, po chwili wróciła z dwoma przeźroczystymi miseczkami, w których znajdował się złocisty płyn i wydobywała się z niego pachnąca woń i para zataczała wstęgi w powietrzu. -Proszę, - postawiła przed nim ostrożnie herbatę i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Kakashi śledził każdy jej ruch. -Rozumiem twoją konsternację, wierz mi. Pewnie czułabym się podobnie na twoim miejscu, Kakash'ka. Jednakże to nie jest takie proste, wytłumaczyć wszystko... -przerwała i wzięła oddech. Spuściła wzrok na okrągłą misę.
-Kusa, -mężczyzna zaczął. -Wiem, że nie chcesz mi mówić za wiele o swojej osobie i nie oczekuje tego od ciebie. Wręcz nie mam do tego prawa, to twoja dobra wola, że chcesz mi pomóc, więc nie powinienem niczego wymagać od ciebie. -wyznał. -Mimo to, ciągle się zastanawiam gdzie nauczyłaś się tych technik i czemu jesteś tancerką, mając takie umiejętności? Po co uczyłaś się walczyć? Dlaczego...-kobieta uniosła rękę, by zatrzymać napływ pytań.
-Proszę. -przysunęła mu biały, pachnący lawendą ręcznik pod nos. Podziękował jej, zdjął opaskę z czoła i wytarł włosy.
-Nie wiedziałem, że też czytasz powieści Jiraiy'i. -oznajmił, podnosząc i pokazując jej ów dzieło.
-Aa... to...-najwidoczniej rozbawiło ją to. -Dostałam od niego ten egzemplarz i jakoś tak z braku laku przeczytałam. -odparła. -Jak chcesz mogę ci ją pożyczyć.
-Nie dziękuję już dawno mam całą kolekcję. -uśmiechnął się.
-Rozumiem. W takim razie zapraszam cię do salonu, a ja przygotuje nam coś na rozgrzanie. Przepraszam za tę pudła jeszcze nie rozpakowałam wszystkiego. -powiedziała, prowadząc go do pokoju obok, wskazała mu miejsce na poduszce obok stolika. -To jaką herbatę preferujesz?
-W sumie nie jestem specjalnie wybredny, mogę zdać się na ciebie w tej kwestii? -uśmiechnął się jonin, kładąc ręcznik na ramiona.
-Ok. w takim razie wstawię wodę i zaraz przygotuję coś specjalnego. -puściła mu oczko. Odpaliła kuchenkę i postawiła garnek na ogniu. -Więc jesteś fanem Żabiego Staruszka?
-Na to wychodzi. Uwielbiam jego twórczość znam wszystkie jego dzieła. -odpowiedział bez skrępowania, kładąc powieść na stole.
-Hmm... Ja.... jakby to ująć... -zamyślała się, szukając słowa na określenie swojego „zainteresowania” dziełami Zboczonego Pustelnika, tak by nie urazić swojego gościa. -uważam, że są „ciekawe”. -Hatake zaśmiał się, bo wiedział, że książki Jiraiy'i nie cieszą się wielką popularnością. Nie drążył tego zagadnienia i zmienił szybko temat.
-Swoją drogą ładnie się urządziłaś. Byłaś już wcześniej w Konoha? -zapytał szarowłosy ninja.
-Właściwie to parę razy tu byłam, ale już dawno tu nie zaglądałam. -ku zdziwieniu mężczyzny odpowiedziała. -Sporo się pozmieniało. -W międzyczasie zaczęła kroić imbir. I gdy woda zaczęła wrzeć wrzuciła tam posiekany kłączek. I wróciła do pokoju.
-Nie podobało Ci się tutaj?
-Nie... -zaśmiała się. -Hmm... pojawiły się pewne okoliczności, które zmusiły mnie do odejścia. Nietrudno się w sumie domyśleć, że Trzecia Wielka Wojna Shinobi też miała na to swój wpływ. Ale wróćmy do rzeczywistości. Jak Ci się dzisiaj walczyło, Kakashi? -zapytała ni z tego ni z owego. W pomieszczeniu zaczął unosić się mocny korzenny zapach.
-Poza tym, że znów czułem się zawstydzony tym, że mnie pokonałaś, raczej nic się we mnie „nie zmieniło.” -usiadła ze skrzyżowanymi nogami naprzeciw niego, pocierając ponownie ręcznikiem swoje długie włosy.
-W sumie jeszcze trochę za wcześnie żebyś coś zauważył, jednakże widzę potencjał w twoim oku. Mam przeczucie, że uda nam się osiągnąć zamierzony cel.- odparła, ogrzewając sobie ręce pod kocem -Naprawdę przejmujesz się tymi porażkami? Szczerze nie widać było po tobie... -odparła.
-Znaczy to nie tak, że się przejmuję. Po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś tak dobra w walce i czuję się nieco „zdezorientowany”.-odparł z uśmiechem. -W dodatku znam swoje możliwości i nie sądzę, by były marne, a nie mogę wygrać z tobą. Mam wrażenie.... -powiedział, patrząc jej w oczy to, co od dawna zaprzątało jego myśli. Nie wiedział, czemu jej to mówi. Może chciał... i gdy chciał kontynuować, ona przerwała mu:
-Poczekaj chwilę, dobrze? -nie czekając na odpowiedź wyszła, po chwili wróciła z dwoma przeźroczystymi miseczkami, w których znajdował się złocisty płyn i wydobywała się z niego pachnąca woń i para zataczała wstęgi w powietrzu. -Proszę, - postawiła przed nim ostrożnie herbatę i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Kakashi śledził każdy jej ruch. -Rozumiem twoją konsternację, wierz mi. Pewnie czułabym się podobnie na twoim miejscu, Kakash'ka. Jednakże to nie jest takie proste, wytłumaczyć wszystko... -przerwała i wzięła oddech. Spuściła wzrok na okrągłą misę.
-Kusa, -mężczyzna zaczął. -Wiem, że nie chcesz mi mówić za wiele o swojej osobie i nie oczekuje tego od ciebie. Wręcz nie mam do tego prawa, to twoja dobra wola, że chcesz mi pomóc, więc nie powinienem niczego wymagać od ciebie. -wyznał. -Mimo to, ciągle się zastanawiam gdzie nauczyłaś się tych technik i czemu jesteś tancerką, mając takie umiejętności? Po co uczyłaś się walczyć? Dlaczego...-kobieta uniosła rękę, by zatrzymać napływ pytań.
Wzięła
kolejny ciężki oddech. Spojrzała na niego i przez chwilę
dostrzegł wahanie w jej niebieskich jak niebo oczach. Jakby
rozważała coś dogłębnie, jakby chciała mu coś powiedzieć, ale
nie wiedziała, czy to słuszne. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła
skupienie pojawiło się na jej twarzy.
-Chyba jednak nasza dalsza współpraca nie będzie możliwa jeśli nie wyjaśnię ci paru spraw. -oznajmiła poważnym głosem. -Posłuchaj, to nie tak, że nie mówię ci o sobie ze złośliwości. Ja... -przerwała i przełknęła ślinę. Utkwiła wzrok w płynie przed sobą. -...robię to również dla twojego i w jakimś sensie swojego bezpieczeństwa.
-Bezpieczeństwa? -był mocno zdziwiony tą odpowiedzią.
-Moje istnienie jest jakby to powiedzieć... tajemnicą. Właściwie według niektórych moje „jestestwo” powinno być cały czas kontrolowane a według innych zakończone. Najchętniej zamknięto by mnie w celi i robiono eksperymenty, a później czekano na moment, w którym będzie można mnie wykorzystać.-spojrzała przez okno, a w jej głosie pojawiła się nuta smutku. -Dlatego nikt nie powinien wiedzieć, że w ogóle żyję w jakikolwiek sposób. -na zewnątrz rozpętała się prawdziwa burza. Błyskało się w oddali. A po pewnym czasie usłyszeć można było głośny huk. Kobieta zaczęła pocierać ramię, które zmarzło. Przykryła je kocem.
-Chyba jednak nasza dalsza współpraca nie będzie możliwa jeśli nie wyjaśnię ci paru spraw. -oznajmiła poważnym głosem. -Posłuchaj, to nie tak, że nie mówię ci o sobie ze złośliwości. Ja... -przerwała i przełknęła ślinę. Utkwiła wzrok w płynie przed sobą. -...robię to również dla twojego i w jakimś sensie swojego bezpieczeństwa.
-Bezpieczeństwa? -był mocno zdziwiony tą odpowiedzią.
-Moje istnienie jest jakby to powiedzieć... tajemnicą. Właściwie według niektórych moje „jestestwo” powinno być cały czas kontrolowane a według innych zakończone. Najchętniej zamknięto by mnie w celi i robiono eksperymenty, a później czekano na moment, w którym będzie można mnie wykorzystać.-spojrzała przez okno, a w jej głosie pojawiła się nuta smutku. -Dlatego nikt nie powinien wiedzieć, że w ogóle żyję w jakikolwiek sposób. -na zewnątrz rozpętała się prawdziwa burza. Błyskało się w oddali. A po pewnym czasie usłyszeć można było głośny huk. Kobieta zaczęła pocierać ramię, które zmarzło. Przykryła je kocem.
Kakashi'ego
zamurowało. Nie spodziewał się takich słów. Nigdy nie
pomyślałby, że za tą miłą dziewczyną, kryje się aż tyle
sekretów. Prawdopodobnie ukrywa się od dłuższego czasu. Mimo, że
wyglądała na żyjącą pełnią życia kobietę, to kryło się w
niej cierpienie. Hatake nie wiedział do końca, czy chce znać jej
ukryte „ja”. Ludzie, którzy wiedzą za dużo, zazwyczaj żyją
krócej. Jednak ciekawość była silniejsza. Poza tym panna
Shiroraion nie była dla niego obojętna.
-Rozumiem,
dlatego pracujesz w takich miejscach jak „Cichy Mistrz”...
-powiedział, także wyglądając przez szybę. Niebo pociemniało
jeszcze bardziej. -Ale w takim razie przed kim się ukrywasz?
Przecież z tego, co mówiłaś jesteś z daleka i nie pochodzisz z
żadnej z wiosek shinobi...
-Bo to prawda, ale... -ugryzła się w język. Spojrzała z powrotem na rozmówcę. -Kakashi, proszę nie pytaj mnie już o nic. Tak będzie lepiej dla ciebie. Ja... ja nie chcę cię w to mieszać...
-Ale jeśli to ktoś stąd, może będę mógł ci pomóc...
-Nie! -prawie krzyknęła. Hatake po raz pierwszy ujrzał takie emocje na jej twarzy.
-Bo to prawda, ale... -ugryzła się w język. Spojrzała z powrotem na rozmówcę. -Kakashi, proszę nie pytaj mnie już o nic. Tak będzie lepiej dla ciebie. Ja... ja nie chcę cię w to mieszać...
-Ale jeśli to ktoś stąd, może będę mógł ci pomóc...
-Nie! -prawie krzyknęła. Hatake po raz pierwszy ujrzał takie emocje na jej twarzy.
Nastąpiła
niczym niezmącona cisza. Mężczyzna nie wiedział, co powiedzieć.
On chciał jej pomóc. „Właściwie czemu chcę jej pomóc?”
-pytał sam siebie, nie znajdując odpowiedzi.
-Przepraszam cię. -powiedziała po chwili, znów patrząc na niego ze stoickim spokojem. -Dziękuję za twą chęć pomocy, ale proszę nie staraj się o mnie myśleć jak o osobie, której jest ona potrzebna. Zdążyłam się przyzwyczaić do tego życia. Pamiętaj ty nie jesteś mi nic winien. A teraz napij się herbaty, bo ostygnie. -wymusiła na sobie uśmiech. Sama wzięła w ręce miseczkę z płynem i wzięła łyk. Jonin postanowił pójść w jej ślady i zrobił to samo. Gdy napój dotarł do jego ust poczuł festiwal smaków. Korzenny aromat imbiru i kwaskowatość cytryny, przełamana delikatną nutą miodu przepłynął przez jego ciało. Po wypiciu nie tylko poczuł się rozgrzany, ale również odprężony. Gdy odstawił kubek spojrzał na dziewczynę. Trzymała w dłoniach napój i zamyślona patrzyła w jego głębie, jakby czegoś szukała we wnętrzu. Zrobiło mu się przykro, że przez niego jest w takim stanie.
-Wasurenagusa, wybacz nie chciałem cię... -sam nie wiedział jak to ująć, ale ona zrozumiała.
-Nic się nie stało. -znowu nastąpiła ta cisza, ale nie przeszkadzało im to. Dokończyli w tym czasie herbatę. A mężczyzna pomyślał, że może chciałaby zostać sama po tym wszystkim.
-To ja...eem... może już pójdę. -zaczął wstawać powoli. -Dziękuję za herba...
-Chyba żartujesz! -powiedziała stanowczo, wstając w mgnieniu oka na nogi. -Nie wypuszczę cię przecież w taką pogodę. Co to, to nie.
-Ale...
-Żadnego „ale”. Siadaj natychmiast. -powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu, podpierając ręce pod boki. Mężczyzna zaskoczony usiadł na swoje miejsce bez sprzeciwu.
-Przepraszam cię. -powiedziała po chwili, znów patrząc na niego ze stoickim spokojem. -Dziękuję za twą chęć pomocy, ale proszę nie staraj się o mnie myśleć jak o osobie, której jest ona potrzebna. Zdążyłam się przyzwyczaić do tego życia. Pamiętaj ty nie jesteś mi nic winien. A teraz napij się herbaty, bo ostygnie. -wymusiła na sobie uśmiech. Sama wzięła w ręce miseczkę z płynem i wzięła łyk. Jonin postanowił pójść w jej ślady i zrobił to samo. Gdy napój dotarł do jego ust poczuł festiwal smaków. Korzenny aromat imbiru i kwaskowatość cytryny, przełamana delikatną nutą miodu przepłynął przez jego ciało. Po wypiciu nie tylko poczuł się rozgrzany, ale również odprężony. Gdy odstawił kubek spojrzał na dziewczynę. Trzymała w dłoniach napój i zamyślona patrzyła w jego głębie, jakby czegoś szukała we wnętrzu. Zrobiło mu się przykro, że przez niego jest w takim stanie.
-Wasurenagusa, wybacz nie chciałem cię... -sam nie wiedział jak to ująć, ale ona zrozumiała.
-Nic się nie stało. -znowu nastąpiła ta cisza, ale nie przeszkadzało im to. Dokończyli w tym czasie herbatę. A mężczyzna pomyślał, że może chciałaby zostać sama po tym wszystkim.
-To ja...eem... może już pójdę. -zaczął wstawać powoli. -Dziękuję za herba...
-Chyba żartujesz! -powiedziała stanowczo, wstając w mgnieniu oka na nogi. -Nie wypuszczę cię przecież w taką pogodę. Co to, to nie.
-Ale...
-Żadnego „ale”. Siadaj natychmiast. -powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu, podpierając ręce pod boki. Mężczyzna zaskoczony usiadł na swoje miejsce bez sprzeciwu.
Gdy
usiedli, blondwłosa dolała im wywaru i przyniosła owsiane
ciasteczka do niej. Kakashi nie przepadał za słodkościami, ale z
uprzejmości spróbował. Były rzeczywiście smaczne. Zapamiętał
ich chrupką, kruchą fakturę.
-Właściwie ja też chciałam cię o coś zapytać. Jeśli mogę? -ninja Konohy kiwnął głową. -Chodzi o to, w jakich okolicznościach otrzymałeś sharingana?
-Czemu chcesz to wiedzieć? -jonin zmarszczył brwi.
-Chciałabym wiedzieć jakie emocje towarzyszyły ci w tamtej chwili. Wtedy łatwiej by mi było określić stan twojego doujutsu. -Kakashi zdziwił się, słysząc to pytanie. Pogodził się już z tymi wspomnieniami, choć prześladowały go co dzień. Dziewczyna musiała zobaczyć jego niezdecydowanie, więc starała się go zachęcić -Nie każę ci mówić wprost o swoich odczuciach, wystarczy, że opowiesz mi co się wtedy stało.
-Właściwie ja też chciałam cię o coś zapytać. Jeśli mogę? -ninja Konohy kiwnął głową. -Chodzi o to, w jakich okolicznościach otrzymałeś sharingana?
-Czemu chcesz to wiedzieć? -jonin zmarszczył brwi.
-Chciałabym wiedzieć jakie emocje towarzyszyły ci w tamtej chwili. Wtedy łatwiej by mi było określić stan twojego doujutsu. -Kakashi zdziwił się, słysząc to pytanie. Pogodził się już z tymi wspomnieniami, choć prześladowały go co dzień. Dziewczyna musiała zobaczyć jego niezdecydowanie, więc starała się go zachęcić -Nie każę ci mówić wprost o swoich odczuciach, wystarczy, że opowiesz mi co się wtedy stało.
Mężczyzna
oparł się o ścianę i przymknął na chwilę oczy. Tak naprawdę
nikomu się z tego nie zwierzał. Ani Czwartemu, ani nikomu innemu.
Rin go rozumiała. Ona przeżyła to razem z nim. A potem zginęła
ona... . „Nie, nie zginęła...”. Spojrzał na
rozmówczynię. Czekała w napięciu. Zastygła z szklanką w rękach
i oczami wpatrzonymi w jego osobę. Gdy tak na nią patrzył,
wiedział, że ona zrozumie. Miał wątpliwości, ale jednocześnie
czuł niepowstrzymaną ochotę powiedzenia jej tego. Zwłaszcza, że
to nie był żaden sekret. Gdyby chciała dowiedziałaby się
wszystkiego od chociażby barmana. Jednak wolała spytać wprost.
Ostatecznie zdecydował się na podzielenie się z nią tym, co
prześladowało go przez tyle lat. Głosem bez wyrazu opowiedział o
wydarzeniach z jego pierwszej misji jako jonin. Kobieta z
zainteresowaniem słuchała jego słów. Gdy usłyszała imię Obito
przez chwilę jej oczy ożywiły się bardziej a później siedziała
w zamyśleniu. Zastygli w ciszy. Mimo to nie czuli się spięci.
Bezsłów nie wywoływał u nich tego „czucia się
nieswojo”. Tego przymusu powiedzenia czegokolwiek, by odczuć
komfort. Cisza nie przeszkadzała im w tym by zrozumieć się.
Wsłuchiwali się w odgłos kropel deszczu odbijających się o
parapet. Jednak ten stan nie mógł trwać wiecznie.
-Twój
przyjaciel był prawdziwym bohaterem. Wierny swoim przekonaniom.
Częściej spotyka się ludzi, którzy rzucają słowa na
wiatr...-skomentowała.
-Wiem. To ja byłem kretynem, nie rozumiejąc go wtedy. -odparł i nagle usłyszeli jak coś metalowego upada z brzękiem na podłogę w kuchni. Oboje zwrócili się w tamtą stronę jak na zawołanie. Ujrzeli włochatego, nakrapianego kota patrzącego na łyżkę, leżącą na podłodze. Jakby zdenerwowany tym, że stanęła na jego drodze. Po chwili przekręcił głowę w ich stronę i z niewinną miną miauknął przeciągle. Kakashi dopiero teraz zauważył, że zwierzę ma heterochromię. Jego prawe oko miało błękitny kolor, a drugie bursztynowy. Wasurenagusa wstała.
-Przepraszam. Aleksander lubi spać w szafce nad blatem i często jest niezdarny jak wychodzi stamtąd.-podniosła przedmiot i pogłaskała persa po grzebiecie. Zamruczał basowym głosem z zadowolenia i ocierał się o rękę właścicielki dopóki nie wróciła do swojego gościa. -Ty pewnie wolisz psy?
-Powiedzmy, że dobrze się z nimi dogaduje. -odparł. Aleksander, jak go nazwała kobieta, pojawił się w salonie i niby od niechcenia podszedł do gościa, obwąchując go. Następnie otarł się ogonem o jego plecy. Potem wskoczył na parapet i całkowicie ignorując burzę szalejącą za oknem położył się „jak bochenek”. Długa sierść zwisała z okna, a on wpatrywał się swoimi niezwykłymi oczami w Kakashi'ego. Przymrużał je jakby chciał iść spać, a potem otwierał je powoli. -Ale nie przeszkadzają mi inne zwierzęta. -uśmiechnął się w stronę Wasurenagusy. A ona odwzajemniła gest.
-Wiem. To ja byłem kretynem, nie rozumiejąc go wtedy. -odparł i nagle usłyszeli jak coś metalowego upada z brzękiem na podłogę w kuchni. Oboje zwrócili się w tamtą stronę jak na zawołanie. Ujrzeli włochatego, nakrapianego kota patrzącego na łyżkę, leżącą na podłodze. Jakby zdenerwowany tym, że stanęła na jego drodze. Po chwili przekręcił głowę w ich stronę i z niewinną miną miauknął przeciągle. Kakashi dopiero teraz zauważył, że zwierzę ma heterochromię. Jego prawe oko miało błękitny kolor, a drugie bursztynowy. Wasurenagusa wstała.
-Przepraszam. Aleksander lubi spać w szafce nad blatem i często jest niezdarny jak wychodzi stamtąd.-podniosła przedmiot i pogłaskała persa po grzebiecie. Zamruczał basowym głosem z zadowolenia i ocierał się o rękę właścicielki dopóki nie wróciła do swojego gościa. -Ty pewnie wolisz psy?
-Powiedzmy, że dobrze się z nimi dogaduje. -odparł. Aleksander, jak go nazwała kobieta, pojawił się w salonie i niby od niechcenia podszedł do gościa, obwąchując go. Następnie otarł się ogonem o jego plecy. Potem wskoczył na parapet i całkowicie ignorując burzę szalejącą za oknem położył się „jak bochenek”. Długa sierść zwisała z okna, a on wpatrywał się swoimi niezwykłymi oczami w Kakashi'ego. Przymrużał je jakby chciał iść spać, a potem otwierał je powoli. -Ale nie przeszkadzają mi inne zwierzęta. -uśmiechnął się w stronę Wasurenagusy. A ona odwzajemniła gest.
W
tym momencie zaczęło się przejaśniać i promieni słońce wpadły
przez okno do pokoju i na ich twarz. Hatake -nawet on jonin rangi
specjalnej- zachwycił się jej wyglądem. Jeśli ktoś zapytałby go
jak wygląda anioł, to odparłby bez zastanowienia, że tak jak ona
w tej chwili, Kilka jaśniejszych pasm na wpół wyschniętych włosów
okalało jej brzoskwiniową cerę, a jej niebieskie oczy zabłyszczały
w delikatnym ciepłym świetle słońca. I jej delikatny uśmiech
Mężczyzna do końca życia zapamiętał ten obrazek. Ona chyba
zdała sobie sprawę, że jej gość wpatruje się w nią i zwróciła
się w jego stronę:
-Czemu mi się tak przyglądasz? -mężczyzna chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że gapił się na nią dłuższy czas. Zawstydził się.
-Ehm... wybacz,... ja po prostu... no ten... -kobieta zaśmiała się widząc jego zakłopotanie.
-Co ten? -droczyła się dalej, udając poważny ton.
-No ten... -nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji. -Khm. -odkaszlnął. -Zastanawiało mnie tylko dlaczego masz kilka jasnych pasemek z przodu głowy? -dziewczyna zaskoczona przez chwilę, później wzięłą między palce owe pasemka.
-Mówisz o tym? -Kakashi przytaknął.
-Mam je od kiedy zaczęłam mieć długie włosy. Prawdopodobnie pojawiły się od słońca.
-Czemu mi się tak przyglądasz? -mężczyzna chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że gapił się na nią dłuższy czas. Zawstydził się.
-Ehm... wybacz,... ja po prostu... no ten... -kobieta zaśmiała się widząc jego zakłopotanie.
-Co ten? -droczyła się dalej, udając poważny ton.
-No ten... -nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji. -Khm. -odkaszlnął. -Zastanawiało mnie tylko dlaczego masz kilka jasnych pasemek z przodu głowy? -dziewczyna zaskoczona przez chwilę, później wzięłą między palce owe pasemka.
-Mówisz o tym? -Kakashi przytaknął.
-Mam je od kiedy zaczęłam mieć długie włosy. Prawdopodobnie pojawiły się od słońca.
Rozmowa
była sielska od tej chwili. Nie mówili o niczym ważnym, nie mieli
trudnych, czy niezręcznych pytań. Nie zauważyli, kiedy nagle
zaczął zapadać zmierzch. Rozstali się wtedy, a Kakashi wiedział,
że i tak spotkają się jutro. Chociaż jutro to nieznana kraina i
nie przypuszczał, że zdarzy się coś
takiego...
><><><><><><><><><
><><><><><><><><><
I
co sądzicie? Nie było mnie długo, długo, długo... Gomen, gomen.
Nie ma co się tłumaczyć, ale mam nadzieję, że ten wpis choć
trochę rekompensuje czekanie.
Czekam na komentarze :)
Czekam na komentarze :)