Kakashi, Gai i Tsubasa czaili się
w lesie niedaleko bocznego wejścia do posiadłości pana Tobosy. Hatake spojrzał porozumiewawczo
na użytkownika Byakugana. Ten kiwnął głową, ułożył ręce w pieczęć. Żyły wokół
jego skroni zrobiły się wyraźniejsze a oczy nabrały charakterystycznego blasku.
Szybko ocenił sytuację.
-Na zewnątrz około 20. Wewnątrz mniej więcej tyle samo. –powiedział.
-Jak myślisz, gdzie jest nasz cel?
-Sądzę, że w pokoju przy sadzawce. Są tam jedyne trzy osoby siedzące. –oznajmił Hyuuga, prostując się i wyłączając jutsu. –Większość zebrała się przy frontowym wejściu, ale kilkuosobowe jednostki są przy każdym z wejść.
-Przygotowali się już. –powiedział Gai.
-Dobrze. Wiecie, co robić. –powiedział Kakashi.
-Hai! -grupa rozproszyła się nagle.
-Na zewnątrz około 20. Wewnątrz mniej więcej tyle samo. –powiedział.
-Jak myślisz, gdzie jest nasz cel?
-Sądzę, że w pokoju przy sadzawce. Są tam jedyne trzy osoby siedzące. –oznajmił Hyuuga, prostując się i wyłączając jutsu. –Większość zebrała się przy frontowym wejściu, ale kilkuosobowe jednostki są przy każdym z wejść.
-Przygotowali się już. –powiedział Gai.
-Dobrze. Wiecie, co robić. –powiedział Kakashi.
-Hai! -grupa rozproszyła się nagle.
Z ukrycia wyszedł inny shinobi,
który przekazał przez słuchawkę wiadomość:
-Rozdzielili się. Kierują się do budynku.–i w chwili gdy odsunął palec od ucha, usłyszał tylko:
-Juken![i] –mężczyzna upadł na ziemię, a z jego ucha wydobył się głos:
-Dobrze śledź ich dalej. Informuj nas na bieżąco. Bez odbioru. –ale nikt już nie słuchał wiadomości.
-Rozdzielili się. Kierują się do budynku.–i w chwili gdy odsunął palec od ucha, usłyszał tylko:
-Juken![i] –mężczyzna upadł na ziemię, a z jego ucha wydobył się głos:
-Dobrze śledź ich dalej. Informuj nas na bieżąco. Bez odbioru. –ale nikt już nie słuchał wiadomości.
***
Kakashi przy wejściu zatrzymał się.
Wykonał pieczęć, po której zamienił się w Hisao. „Teraz sprawdzimy, czy był z
nami szczery.” –pomyślał jonin z Konohy. Włożył ręce w kieszenie i szedł naturalnie
przez posiadłość. Przeszło obok niego kilku shinobi. Uśmiechnęli się, witając
go.
-Hej Hisao! I jak tam? Kto przybył pomóc naszemu biednemu staruszkowi? –zapytali, podśmiewając się i ironizując. –Słyszałem, że jeden z nich to Sharingan Kakashi.
-Prawda… -był może trochę zdziwiony tą reakcją, ale zachował zimną krew. -Ale i tak pewnie się mnie posłuchają. Nie są zbyt inteligentni. –cała grupa zaśmiała się. – Muszę już iść. Dostałem wezwanie. –pożegnali się i poszli w swoje strony. „Ale chyba oni są jeszcze mniej inteligentni”.
-Hej Hisao! I jak tam? Kto przybył pomóc naszemu biednemu staruszkowi? –zapytali, podśmiewając się i ironizując. –Słyszałem, że jeden z nich to Sharingan Kakashi.
-Prawda… -był może trochę zdziwiony tą reakcją, ale zachował zimną krew. -Ale i tak pewnie się mnie posłuchają. Nie są zbyt inteligentni. –cała grupa zaśmiała się. – Muszę już iść. Dostałem wezwanie. –pożegnali się i poszli w swoje strony. „Ale chyba oni są jeszcze mniej inteligentni”.
Powoli przeszedł przez budynek aż
dotarł do pokoju, o którym wcześniej rozmawiali. Kakashi zmienił się z powrotem
w siebie i odsłonił sharingana. Teraz była tam tylko jedna osoba. Siedziała na
podłodze i wyglądało na to, że coś czyta. Hatake pomyślał, że trzeba załatwić
to cicho i szybko.
***
Watsuki Tobosa był człowiekiem w
średnimi wieku. Barczysty i dosyć wysoki. Jego rysy twarzy były ostre, a jego
spojrzenie zimne i dziwnie zamglone. Czytał właśnie wiadomość od swojego
współpracownika – Hisao. Wiadomość o zabójcach wynajętych przez tego Shido sha
Wioski Trawy.
-Dureń. – powiedział do siebie. –Myśli, że ktokolwiek mógłby choćby zbliżyć się do tej fortecy… -urwany jęk i stłumiony huk podczas uderzania bezwładnego ciała na podłogę rozniósł się po sali. Krew spływała po ostrzu kunai szarowłosego jonina…
-Dureń. – powiedział do siebie. –Myśli, że ktokolwiek mógłby choćby zbliżyć się do tej fortecy… -urwany jęk i stłumiony huk podczas uderzania bezwładnego ciała na podłogę rozniósł się po sali. Krew spływała po ostrzu kunai szarowłosego jonina…
***
Konoha nazajutrz. Koło 22.00.
Kakashi nie walczył z pokusą i wszedł do „Cichego Mistrza”. Jednakże był nieco zawiedziony faktem, że występ już się skończył. Mimo wszystko wszedł i tym razem, nie widząc żadnego miejsca przy ladzie, usiadł przy stoliku na końcu sali. Czekał spokojnie aż podejdzie. Wyjął z torby „Icha Icha Paradise” zaczął przekartkowywać strony powieści.
Kakashi nie walczył z pokusą i wszedł do „Cichego Mistrza”. Jednakże był nieco zawiedziony faktem, że występ już się skończył. Mimo wszystko wszedł i tym razem, nie widząc żadnego miejsca przy ladzie, usiadł przy stoliku na końcu sali. Czekał spokojnie aż podejdzie. Wyjął z torby „Icha Icha Paradise” zaczął przekartkowywać strony powieści.
„…
-Zdradziłeś mnie Uhara! Przyznaj się! –krzyczała dziewczyna pewna, że wszystko, co miało dla niej znaczenie, przestaje je mieć. A ten, którego kocha, tak naprawdę nie odwzajemnia jej uczuć.
-Aoi-chan… -zaczął chłopak spokojnie, chcąc uspokoić ukochaną. –Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił…
-Przestań się wypierać! Widziałam WAS! –Aoi nie potrafiła się opanować. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła szlochać. Mężczyzna spojrzał na nią z lubością. Podszedł bliżej kobiety i objął ją.
-Zostaw mnie!
-Nigdy cię nie zostawię. Zawsze będę tuż obok żeby cię ochronić, nawet jeśli wyzwiesz mnie od najgorszych i powiesz, że nie chcesz mnie widzieć. Będę zawsze przy tobie Aoi-chan. Bo jesteś całym moim światem…
…”
-Zdradziłeś mnie Uhara! Przyznaj się! –krzyczała dziewczyna pewna, że wszystko, co miało dla niej znaczenie, przestaje je mieć. A ten, którego kocha, tak naprawdę nie odwzajemnia jej uczuć.
-Aoi-chan… -zaczął chłopak spokojnie, chcąc uspokoić ukochaną. –Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił…
-Przestań się wypierać! Widziałam WAS! –Aoi nie potrafiła się opanować. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła szlochać. Mężczyzna spojrzał na nią z lubością. Podszedł bliżej kobiety i objął ją.
-Zostaw mnie!
-Nigdy cię nie zostawię. Zawsze będę tuż obok żeby cię ochronić, nawet jeśli wyzwiesz mnie od najgorszych i powiesz, że nie chcesz mnie widzieć. Będę zawsze przy tobie Aoi-chan. Bo jesteś całym moim światem…
…”
W tym momencie usłyszał nad głową
głos Kusy.
-Jaka szkoda Kakash’ka… Spóźniłeś się… -na jej twarzy zagościł ciepły uśmiech, a w oczach zabłysły iskierki zadziorności.
-No tak, ale czarny kot przebiegł mi drogę i musiałem zawrócić. –zamknął książkę i schował do kieszeni.
-Rozumiem, to zmienia postać rzeczy. Więc może życzysz sobie czegoś?
-Raczej nie. Chciałem tylko się pokazać i zapytać, czy spotkamy się jutro? –w międzyczasie panna Shiroraion usiadła naprzeciw shinobi.
-Skoro już jesteś to przecież oczywiste. –uśmiechnęła się. –I jak misja? Nic się nie zmieniło?
-Jaka szkoda Kakash’ka… Spóźniłeś się… -na jej twarzy zagościł ciepły uśmiech, a w oczach zabłysły iskierki zadziorności.
-No tak, ale czarny kot przebiegł mi drogę i musiałem zawrócić. –zamknął książkę i schował do kieszeni.
-Rozumiem, to zmienia postać rzeczy. Więc może życzysz sobie czegoś?
-Raczej nie. Chciałem tylko się pokazać i zapytać, czy spotkamy się jutro? –w międzyczasie panna Shiroraion usiadła naprzeciw shinobi.
-Skoro już jesteś to przecież oczywiste. –uśmiechnęła się. –I jak misja? Nic się nie zmieniło?
„Zmieniło?” -powtórzył Kakashi w
myślach. Zaskoczyła go tym pytaniem. Powinna była zapytać „Jak tam misja?” albo
„Jak poszło?”, a ona pyta „Co się zmieniło?”. „Niemożliwe…”-powiedział do
siebie w myślach. Zaśmiał się.
-Coś nie tak? –zapytała, podkładając ręce pod brodę i przekrzywiając głowę na bok z uśmiechem.
-Ciągle analizuje twoje słowa i jak głupi ciągle staram się jej rozszyfrować. Szukam ciągle drugiego dna. –spojrzał w jej oczy. –A ty przecież mówisz wprost Wasurenagusa… –pokręciła głową z uśmiechem. Zaśmiali się oboje.
-Czy coś się zmieniło? Nie wiem. Może okaże się jutro. –odpowiedział Kakashi.
-Rozumiem. –nagle znikąd za plecami Kusy pojawił się Ryutaro.
-Witaj Kakashi-san. –przywitał się wesoło. – O czym sobie tak gruchacie gołąbeczki?
-A co ty taki ciekawy? –kobieta spojrzała z wyrzutem na brata.
-No wiesz jesteś moją malutką siostrzyczką, martwię się. –powiedział oburzony chłodnym tonem dziewczyny.
-Umawiamy się na randkę, jak zwykle Ryu-san. –odparł Kakashi. Cała trójka się zaśmiała.
-Poza tym, jaka malutka siostrzyczka? Jestem starsza od ciebie Ryu-chan. –powiedziała Kusa.
-To tylko kilkanaście sekund… -powiedział mężczyzna zgaszony.
-Ale zawsze to kilkanaście sekund. –dziewczyna mrugnęła do Kakashi’ego.
-Coś nie tak? –zapytała, podkładając ręce pod brodę i przekrzywiając głowę na bok z uśmiechem.
-Ciągle analizuje twoje słowa i jak głupi ciągle staram się jej rozszyfrować. Szukam ciągle drugiego dna. –spojrzał w jej oczy. –A ty przecież mówisz wprost Wasurenagusa… –pokręciła głową z uśmiechem. Zaśmiali się oboje.
-Czy coś się zmieniło? Nie wiem. Może okaże się jutro. –odpowiedział Kakashi.
-Rozumiem. –nagle znikąd za plecami Kusy pojawił się Ryutaro.
-Witaj Kakashi-san. –przywitał się wesoło. – O czym sobie tak gruchacie gołąbeczki?
-A co ty taki ciekawy? –kobieta spojrzała z wyrzutem na brata.
-No wiesz jesteś moją malutką siostrzyczką, martwię się. –powiedział oburzony chłodnym tonem dziewczyny.
-Umawiamy się na randkę, jak zwykle Ryu-san. –odparł Kakashi. Cała trójka się zaśmiała.
-Poza tym, jaka malutka siostrzyczka? Jestem starsza od ciebie Ryu-chan. –powiedziała Kusa.
-To tylko kilkanaście sekund… -powiedział mężczyzna zgaszony.
-Ale zawsze to kilkanaście sekund. –dziewczyna mrugnęła do Kakashi’ego.
Śmiali się jeszcze trochę, ale
później Hatake wstał i oznajmił, że musi iść. Ryutaro zwrócił się do ninja.
-Już? Zostań jeszcze trochę. Rozmowa zaczyna się robić coraz ciekawsza.
-Kakashi na pewno jest zmęczony. Daj mu odetchnąć. I nie zapominaj, że jesteśmy w pracy.
-W dodatku muszę jeszcze złożyć raport u Hokage. –dodał Hatake.
-Obowiązki... –czarnowłosy położył rękę na ramieniu shinobi. – Współczuje… No cóż to do następnego razu.
-Na razie –odparł Kakashi.
-Do jutra. –pożegnała się dziewczyna. Kakashi wyszedł, ale ciągle miał przed oczami, zdobiący twarz panny Shiroraion, radosny uśmiech i iskierki w jej bezdennych niebieskich oczach.
-Już? Zostań jeszcze trochę. Rozmowa zaczyna się robić coraz ciekawsza.
-Kakashi na pewno jest zmęczony. Daj mu odetchnąć. I nie zapominaj, że jesteśmy w pracy.
-W dodatku muszę jeszcze złożyć raport u Hokage. –dodał Hatake.
-Obowiązki... –czarnowłosy położył rękę na ramieniu shinobi. – Współczuje… No cóż to do następnego razu.
-Na razie –odparł Kakashi.
-Do jutra. –pożegnała się dziewczyna. Kakashi wyszedł, ale ciągle miał przed oczami, zdobiący twarz panny Shiroraion, radosny uśmiech i iskierki w jej bezdennych niebieskich oczach.
***
Hatake złożył papiery w biurze, bo
Tsunade, szlachetnej Piątej Hokage już nie było.
Było już po 23.00 kiedy dotarł do
mieszkania. Zdążył wziąć szybki prysznic i od razu zasnął, owinięty miękką oliwkową
pościelą w kunaie.
***
Biegł przez las. Skakał z drzewa na drzewo. Gonił kogoś. Spojrzał przed
siebie. Pomarańcz błysnęła mu przed oczami. „Naruto!?” –pomyślał szarowłosy jonin.
-Naruto! –krzyknął po chwili. W tej samej sekundzie dokładnie przed nim pojawił się 13-letni chłopak z czarnymi oczami i włosami, jasną skórą.
-To Twoja wina.
Nagle wszystko rozmazało się. Widział tylko tę jaskrawą pomarańcz, a potem czerń… Pustka…
Nagle znalazł się na polanie. Niebo było czyste, a trawa tak kojąco zielona. Podszedł do stumienia, będącego niedaleko. Przykucnął. Tafla wody była tak spokojna, a sama woda tak czysta, że wyglądała jak lustro. Włożył rękę do rzeczki. Była taka ciepła.
-Kakash’ka… -usłyszał dźwięczny głos. Spojrzał w górę rozejrzał się wokół. Nikogo nie było. Ale wołanie się powtórzyło. Wstał. Obrócił się w stronę polany.
-Wasurenagusa? –patrzył uważnie, ale nadal nie widział.
-Kakash’ka… - teraz słyszał wyraźnie smutny głos za sobą. Odwrócił się znów do strumyka. Stała w wodzie do kostek. Ubrana w białe, jedwabne kimono, opasana obi[ii] w kolorze indygo, dzięki któremu jej oczy były jeszcze bardziej niebieskie i jeszcze bardziej przykuwały jego uwagę. Patrzyła na niego ze smutkiem.
-Dlaczego mi to zrobiłeś? –łza spłynęła po jej policzku. Chciał do niej podejść, ale ziemia pod jego stopami zamieniła się w błoto. Zapadał się coraz głębiej i głębiej, i głebiej… słysząc w głowie miliony głosów, mówiące tylko jedno : „To Twoja wina! To Twoja wina!...”
-Naruto! –krzyknął po chwili. W tej samej sekundzie dokładnie przed nim pojawił się 13-letni chłopak z czarnymi oczami i włosami, jasną skórą.
-To Twoja wina.
Nagle wszystko rozmazało się. Widział tylko tę jaskrawą pomarańcz, a potem czerń… Pustka…
Nagle znalazł się na polanie. Niebo było czyste, a trawa tak kojąco zielona. Podszedł do stumienia, będącego niedaleko. Przykucnął. Tafla wody była tak spokojna, a sama woda tak czysta, że wyglądała jak lustro. Włożył rękę do rzeczki. Była taka ciepła.
-Kakash’ka… -usłyszał dźwięczny głos. Spojrzał w górę rozejrzał się wokół. Nikogo nie było. Ale wołanie się powtórzyło. Wstał. Obrócił się w stronę polany.
-Wasurenagusa? –patrzył uważnie, ale nadal nie widział.
-Kakash’ka… - teraz słyszał wyraźnie smutny głos za sobą. Odwrócił się znów do strumyka. Stała w wodzie do kostek. Ubrana w białe, jedwabne kimono, opasana obi[ii] w kolorze indygo, dzięki któremu jej oczy były jeszcze bardziej niebieskie i jeszcze bardziej przykuwały jego uwagę. Patrzyła na niego ze smutkiem.
-Dlaczego mi to zrobiłeś? –łza spłynęła po jej policzku. Chciał do niej podejść, ale ziemia pod jego stopami zamieniła się w błoto. Zapadał się coraz głębiej i głębiej, i głebiej… słysząc w głowie miliony głosów, mówiące tylko jedno : „To Twoja wina! To Twoja wina!...”
***
Mężczyzna obudził się zlany potem.
Rozejrzał się dookoła siebie, sprawdzając czy to na pewno był sen. Na szczęście
wszystko było w porządku. Spojrzał na budzik leżący na szafce nocnej. 3.00.
Trochę wcześnie nawet jak na niego. Nie miał zamiaru teraz myśleć nad jego
marzeniami sennymi. Zmęczony z powrotem położył się spać. Tym razem nie męczyły
go już koszmary aż do rana.