28.12.15

Rozdział XVI "...kiedy cicho się sprzeciwimy, ale bądźmy racjonalni."

Kakashi myślał gorączkowo. Pokonał jej klona, który zniknął w tumanie kurzu. Wyjął kunai z torby. „Gdzie jesteś, panno Shiroraion?” - zapytał się w myślach. W nozdrzach poczuł zapach jej szamponu do włosów. Nietypowa, lekko cytrynowa nuta. Werbena*? Obrócił się i sparował jej atak bez trudu. Dzisiaj, o dziwo, wzięła swój ekwipunek. Walczyła wygiętymi sztyletami, o przedłużonym jelcu i z wyrytymi na głowni napisami, których nie potrafił odczytać. Trochę przypominały teksty Minato Namikaze, których używał przy jutsu teleportacji. Odskoczyła od niego i wykonała pieczęcie. Kakashi kopiował jej znaki w tym samym czasie, ale zrozumiał, że i tak nie wykona tej techniki, bo należała do natury wiatru.
-Fuuton: Washigami no hikoo* -wokół niej pojawił się prawie niedostrzegalny kształt, przypominał orła. Drapieżny ptak z rozpostartymi skrzydłami zaczął sunąć wprost na niego razem z nią, by doszczętnie zgładzić wroga. Jego pióra okalały jej postać. Bestia zmierzała w kierunku ofiary a Kakashi ledwo zdążył tylko przywołać obronę w postaci Ściany Stylu Ziemi, a jej wzrok bez uczuć był skierowany w jego osobę.
Ona tak bardzo różniła się od tej, z którą pił rano kawę i zjadł śniadanie.
><><><><
Zapukał do drzwi o numerze 17. Usłyszał jak ktoś podchodzi i mówi: „K'so, no tak! Kakashi, to ty?” - powiedziały do niego drzwi. Odparł, że tak, a rzecz o głosie Kusy kazała mu poczekać. Usłyszał szmery i szuranie. Po chwili z góry schodów schodziła do niego dziewczyna. Kakashi patrzył skonsternowany, co się dzieje, szybko wytłumaczyła mu jednak:
-No więc... Zapomniałam, gdzie zostawiłam klucze do drzwi, może pomógłbyś mi je znaleźć, bo gdzie są zapasowe tym bardziej nie wiem.-powiedziała trochę skrępowana. -Inaczej będziesz musiał wejść przez okno. -ale jednocześnie rozumiała śmieszność sytuacji i w kącikach jej ust czaił się uśmiech. Hatake zaczął się śmiać.
-To po co je tak chowasz? Może powinnaś je brać ze sobą?
-Problem w tym, że to nie działa i tak je gubię... Tak to przynajmniej wiem w jakim rejonie są. -powiedziała, także się szczerząc. -Zamiast mi dawać rady pomóż mi szukać. -oznajmiła, rozglądając się po klatce schodowej. Mężczyzna rozejrzał się wokół i ujrzał błyszczący się przedmiot w doniczce paproci.
><><><><

Ptaszysko przebiło się przez zaporę bez trudu, kobieta przeskoczyła przez dziurę na drugą stronę, ale nikogo tu nie było. Jej technika rozpłynęła się. Stała bez ruchu i nasłuchiwała. Usłyszała gwizd. Nagle kamienna zapora rozprysła się i zza jej pleców wyskoczył Kakashi. Z jego ręki tryskały iskrzące błyskawice. Chidori. -Cholera! Nie zdążę! -zakrzyknęła do siebie w myślach. Ułożyła palce prawej ręki w znak uwolnienia, jednakże z małym palcem wysuniętym. Pierwszy raz podczas walki ujrzał emocje na jej twarzy. Napięcie, nutka strachu, które w jednej chwili zastąpiło skupienie.
- дикий взрыв** - błękitne błyskawice rozprysły się.
-Co się dzieje?! -w momencie, w którym Kakashi powinien przebić klatkę piersiową przeciwniczki... ona zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu jak fatamorgana. Kawałek po kawałku jak odbicie w tafli jeziora. Zaburzone, rzuconym w niego kamieniem. Pojawiła się parę metrów dalej przy pniu dębu. Patrzyła mu w oczy z aprobatą. Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się.
-Uczysz się szybciej niż sądziłam. -przyklęknęła, oddychając głęboko. Zamknęła oczy i wypuściła powietrze. Hatake podszedł do niej.
-Wszystko w porządku? -zapytał. Oglądając ją sharinganem widział, że jej chakra buzuje w rozproszeniu, a potem kondensuje się. Oryginalnym okiem zobaczył przerwany materiał na lewym obojczyku. Minęła dłuższa chwila, zanim odpowiedziała.
-Tak, tylko chwilę odpocznę. -oparła się plecami o pobliskie drzewo i zjechała po nim w dół. Hatake usiadł naprzeciw niej. Dopóki nie użyła tego dziwnego jutsu wszystko było w porządku. Nagle jest w takim stanie.
-Co to za technika?
-Która? Boski Orzeł? -uniosła jeden prawy kącik ust. Znowu się droczyła, ale Kakashi patrzył na nią z uporem. Westchnęła.
-Nie odpuścisz, co?
-Nie o to chodzi. - odparł. -Jeśli nie będziesz chciała to i tak nie powiesz. -powiedział to tonem beznamiętnym, suchym. Miał dość jej gierek. Dla niego to była poważna sprawa. Kobieta odwróciła wzrok zaskoczona jego zmianą nastroju. Zapadła cisza. Hatake sam nie wiedział, czego oczekiwał. Nie chodziło o to, że chciał znać tą technikę. Przyzwyczaił się do przekonania, że i tak nie pozna jej wszystkich tajemnic. Zezłościł się, bo chciał znać jej brzemię. Cierpienie, było wymalowane w jej oczach, a mimo to powstrzymywała się. Uparcie uśmiechała się i mówiła „wszystko jest w porządku”. Był zły, bo on doprowadził do tego, że użyła czegoś, czego nie powinna. W dodatku o mało co jej nie zranił. Zdawał sobie sprawę, że o to chodzi, ale nie mógł pogodzić się z tą myślą. Nie była dla niego aż tak ważna, to prawda. Nie znał jej i to prawda. Nie ufał jej, to też prawda. Jednakże nie traktował jej jak wroga, bo przed oczami miał dziewczynę, która zrobiła mu dziś najlepszą kawę, jaką w życiu pił, której uśmiech prawie nie znikał, a oczy błyszczały, gdy bystro patrzyła w górę.
Już miał się podnieść i odejść. Nie mógł już tego znieść. Wszystko się skomplikowało. Jednak ona zaczęła mówić:
-Widziałeś dzisiaj te kartki i szkice w moim pokoju? -ninja przytaknął. Rzeczywiście będąc u niej przez drzwi do jej sypialni ujrzał strony zapisane różnymi, sekretnymi znakami i rysunkami budowli jakich nigdy nie ujrzał. Powiedziała, że to jej pasja. On nie wnikał. -Te wszystkie rzeczy i teksty to relikty Pradawnych. Ludzi, którzy żyli przed erą shinobi i Mędrca Sześciu Ścieżek. -nadal nie podnosiła głowy. -Ja... Badam je. -Kakashi słuchał uważnie. Oceniał, czy mówi prawdę. Wzniosła ku niemu oczy. -Eksplorując te miejsca, niejednokrotnie natykałam się na opisy technik. Ta, którą użyłam, nazywa się Dziki Podmuch, pochodzi z krain dalekiej Północy, gdzie pewnie nie byłeś. -nie kłamała. -Pewnie żaden shinobi nie zapuścił się w miejsce tak oddalone i nieprzyjemne. -Kakashi słyszał, że są miejsca tak trudno dostępne, że nikt nawet nie odważył się do nich dotrzeć.
-Wiem, że pewnie mi nie wierzysz, ale...
-Już nic nie mów. -przerwał jej, zakrywając sharingana. Wyciągnął do niej rękę. -Chodźmy, odprowadzę cię do mieszkania. -oznajmił. Podała mu dłoń bez słowa.
Szli w milczeniu w stronę miasta. Kusa zdziwiła się jego reakcją. Zburzyła jego spokój, ale nie mogła uwierzyć, że to przez ten atak.
-Jesteś na mnie zły? -bardziej skonstatowała niż zapytała. Oczywiście, że był na nią zły. Za jej nieuwagę i to, że prawie dała mu się dopaść. Jednak za nic w świecie nie przyzna się do tego.
-Nie. -wydukał szybciej i ostrzej niż się spodziewał. Zachichotała.
-Czyli jesteś... tylko o co? -zapytała bardziej siebie niż jego, podkładając pięść pod brodę. W zadumie kontynuowała marsz.
-Mówiłem, że nie jestem. -starał się na jak najnormalniejszy ton. Wyszło, co najwyżej jak błaganie, by nie drążyła tematu. Spojrzała na niego wzrokiem, który mówił: „Kogo ty chcesz oszukać, panie Hatake?”. Na pewno nie ją w każdym razie. Przystanął na chwilę.
-Heh... Mogłem cię dosięgnąć Chidori. - zatrzymała się parę kroków przed nim. Złapała się za ramię, które musnęła jego technika.
-Przecież o to chodzi... - po raz kolejny przerwał jej.
-Wiem. Wszystko rozumiem. Ale... -zrobił pauzę. -To nie przychodzi mi tak lekko jakbym chciał. -kobieta spojrzała gdzieś w bok.
-Chyba rozumiem, co czujesz. -zastanowiła się chwilę. A potem zaproponowała:
-Może nie powinniśmy się spotykać poza sparingami. -żadnych emocji. -Wtedy... wtedy będzie nam... Tobie łatwiej. -mężczyzna zgadzał się z tym. To było oczywiste rozwiązanie. Racjonalnie myśląc. Choć jakaś malutka cząstka niego nie chciała tego. Ta część zdążyła się przyzwyczaić, do ich spotkań i rozmów. Cząstka, która chciała ją naprawdę poznać, ale przecież nie o to chodziło. Ta kobieta miała pomóc mu stać się silniejszym, a nie być jego przyjaciółką. Tak to sobie wtedy tłumaczył. Spojrzał na nią. Miała w oczach odbity ten sam smutek i niepewność. Choć ukryty on doskonale wiedział, co widzi.
Przystał na jej propozycję. Przytaknęła i odeszła, trzymając cały czas swoje ramię. Nie ruszył się dopóki jej sylwetka nie zniknęła za horyzontem. Głowa mu pękała od natłoku myśli. Nagle koło niego pojawił się shinobi z ANBU i przekazał mu rozkazy. Przyjął je bez słowa a list otworzył dopiero w mieszkaniu. 

Najpierw skierował się w inną stronę.
Kamień chwały.

><><><><><><
*Element Wiatru: Lot Boskiego Orła
**дикий взрыв [dikiy vzryv] (ros.) - Dziki podmuch/zryw


><><><><><><

Czekaliście długo, ale rozdział jest jak obiecałam. 
Następny rozdział będzie trochę specjalny... Muszę powiedzieć, że nieuchronnie zbliżamy się do końca...


Wasurenagusa