2.10.11

Rozdział III… w którym wszystko powinno się wyjaśnić...

Kakashi Hatake. Syn Sakumo „Białego Kła Konohy”. W wieku 6 lat ukończył Akademię Ninja, a mając lat 13 został joninem. Były członek ANBU. Obecnie ninja klasy S. Jeden z najlepszych shinobi Wioski Liścia. Ale mimo to nikt nie pamięta, kiedy ostatnio stawił się gdzieś na czas. Ale dziś… Zbyt mocno ciekawiło go to, co Ona mogła powiedzieć.
Co chciała wyjaśnić? O co Jej chodzi? Czy mimo wszystko była szpiegiem? Nie mógł odgonić od siebie tej myśli, że może być czyimś szpiclem. Bo miał już z takimi do czynienia.
- Hanare… -przypomniał sobie kobietę z Wioski Ukrytego Klucza.
Były do siebie podobne pod kilkoma względami. Obie piękne. Obie zajmowały się sztuką. Obie znały go, a on je wcale.
Kakashi nie znał Hanare zbyt długo, mimo to może… MOŻE, coś do niej czuł. Właściwie był nawet gotów zabić ją w walce, gdy dowiedział się, że infiltruje Konohę. Ale ona straciła wolę walki, gdy zobaczyła jak wygląda życie w wiosce. I bądź, co bądź, dzięki Kakashi’emu. Pozwolił jej uciec. Czasami zastanawiał się jakby to było, gdyby została. Gdyby została z nim…
Odgonił od siebie dręczące myśli. Ona odeszła, zostając kolejnym wspomnieniem. „Muszę skupić się na Niej” –pomyślał o niebieskookiej. Nie wyglądała jak kunoichi i nie zachowywała się jakby miała infiltrować wioskę. Ale mężczyzna wiedział, że pozory mylą. „Jej  taniec…” -szukał w swojej pamięci, ale wiedział, że nigdy nie widział takiego tańca i język w jakim śpiewali Ci mężczyźni. Hatake dużo podróżował. Widział bardzo, bardzo wiele różnych kultur i zwyczajów. Ale oni pokazywali zupełnie inny świat. A Ta kobieta. Skąd go zna? A on nawet nie spytał jej o imię. Kim była? Czego chciała?... No cóż powiedziała, że wyjaśni, ale mijały minuty i ciągle jej nie było.
Gdy jonin zaczął myśleć nad tym, czy nie lepiej zapomnieć o wszystkim, iść do domu się wyspać, ona zjawiła się.
- Przepraszam, ale musiałam coś wyjaśnić. –zakończyła tłumaczenie.
- Skąd mnie znasz? –zaczął Kakashi, nie owijając w bawełnę.
- Hmm… Kopiujący Ninja, Sharingan Kakashi, człowiek, który skopiował ponad tysiąc technik. Cieszysz się nie mniejszą sławą niż Biały Kieł Konohy. –znowu patrzyła na głaz. Ewidentnie nie mówiła całej prawdy.
- Pytałem skąd Ty mnie znasz? –spytał ponownie. –I chcę usłyszeć prawdę. –powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ale nawet nie wzruszyła jego nagła zmiana nastroju. Westchnęła, przymknęła oczy. Wyglądała na lekko zmęczoną, ale Kakashi nie miał zamiaru odpuścić.
- Dobrze… Może gdzieś usiądziemy, a ja powiem to, co mogę powiedzieć. –shinobi kiwnął głową i razem usiedli przy palach na polu treningowym. Tam, gdzie Kakashi trenował Drużynę 7. Sakura, Naruto, Sasuke… „To były czasy…” –pomyślał. Uśmiechnął się w duchu, przypominając sobie ich pierwszy trening. Bądź, co bądź, brakowało mu całej trójki. To byli jego pierwsi uczniowie. A wszystkich przekazał innym. Naruto –Jirayi. Sakurę –Tsunade. Sasuke –Orochimaru. O ile do pierwszej dwójki nie miał żalu, że odeszli, poza tym mieli do niego wrócić już nie jako uczniowie, ale kompani, to Sasuke pozostawił zadrę w jego sercu. Identyfikował się z nim. To podejście do misji. Charakter. Umiejętności. Talent. Myślał, że może go ochronić przed jego zemstą. Ale nie potrafił. Nie mógł odgonić tej nienawiści w sercu Sasuke.
Kobieta wzięła głęboki oddech. Spojrzała na mężczyznę. Był zamyślony. Ale ona już nie miała siły. Ten dzień ją zmęczył. Ale udało jej się wykonać coś, co zaplanowała sobie na jutro. „No to zaczynamy” szepnęła w duchu.
- Moja odpowiedź na twoje pytanie brzmi… –zawiesiła głos. Spojrzała na Hatake. Patrzył, gdzieś w dal, chyba jej nie słuchał. Zmrużyła oczy. „Co za ignorant! Przed chwilą był na mnie wściekły, a teraz gapi się nie wiadomo gdzie i duma…” – Jiraya. –postanowiła dokończyć odpowiedź, bez względu na to, czy ją słucha, czy nie. Miała nadzieję, że ta odpowiedź go zaintryguje. I wcale się nie myliła.
Kakashi pogrążony w myślach nie zwracał uwagi na to, co mówi. Jednakże, gdy usłyszał imię jednego z Sanninów, poruszył się.
- Co?! –spodziewał się chyba wszystkiego, ale on? „A skąd Ona zna jego?” Chyba jego wzrok zdradził jego w myślach zadane pytanie.
- Powiedzmy, że jesteśmy starymi znajomymi, tyle musi ci na razie wystarczyć. –zakończyła temat.
- Jaki jest twój cel? –zapytał, nie pokazując, jak bardzo jest zmieszany.
- Konkretny z ciebie człowiek. W sumie to dobrze… -stwierdziła. – Zacznę od tego, że z tego, co wiem waszą wioskę ma na oku wielu „ciemnych” shinobi i stary ropuch uznał, ze mogłabym pomóc wiosce, pomagając Tobie… Hmm… jak on to ujął… UDOSKONALIĆ twój dar od losu. –gdy kobieta skończyła, chwile zastanawiał się nad jej słowami. I zapytał
- Co miał na myśli, mówiąc „udoskonalić”?
- Właściwie, ja powiedziałabym dodać jeszcze jedną technikę do twojego wachlarza, bo to, czego chce Cię nauczyć to prawdopodobnie zupełnie coś nowego dla ciebie.
- Co masz na myśli? –zmrużył oko.
- Chyba domyślasz się, że chodzi o twojego sharingana. Z tego, co wiem opanowałeś perfekcyjnie jego trzeci poziom. A ja chce sprawić byś mógł wykorzystać także jego kolejną formę. –Kakashi’ego olśniło.
- Mangekyo Sharingan. –dziewczyna kiwnęła głową twierdząco.
Jonin zmarszczył brwi. Zastanowił się przez chwilę. Żeby obudzić Mangekyo trzeba zabić najlepszego przyjaciela.
- W takim razie, to, co chcesz osiągnąć jest niemożliwe. –odpowiedział.
- Czemu? –zdziwiła się.
- Wiem jak można osiągnąć ten poziom sharingana i jest to niemożliwe. –Hatake spojrzał gdzieś w bok.
- To ciekawe, co mówisz. Nadal nie wiem, czemu? –kobieta pomyślała, że role się odwróciły. Teraz to ona musi zadawać nurtujące ją pytania.
- Nie zabije nikogo, tylko po to by samemu stać się silniejszym. –dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem.
- Rozumiem. To bardzo honorowe. –podniosła się. – Mimo wszystko, jeśli chcesz opanować Mangekyo Sharingana to przyjdź tu jutro w południe.
- Ale, nie słyszałaś, co powiedziałem. –Kakashi także się podniósł. – Nie zabiję… -nie pozwoliła mu dokończyć.
- A czy ja mówiłam, coś o zabijaniu? –uśmiechnęła się.
- Ale…? –Hatake znowu nic nie rozumiał.
- Kakashi-san przepraszam, ale nie jestem w stanie dzisiaj nic już tłumaczyć, a tym bardziej coś tak skomplikowanego. Spotkamy się jutro, to pogadamy. –mężczyzna zauważył jej lekko podkrążone oczy.
- Dobrze. –odpowiedział, choć nie był usatysfakcjonowany.
- Ok, to do zobaczenia! –odwróciła się i poszła w stronę miasta.
- Ale, gdzie mam być? –zapytał jeszcze.
- Tutaj. –odpowiedziała, nie obracając się nawet.
Powoli zniknęła w mrokach lasu. Hatake dopiero teraz uświadomił sobie, że powinien ją odprowadzić. Jakby nie patrzec była kobietą. Zaczął iść za Nią, ale nie usłyszał ani nie wyczuł nic podejrzanego. „K’sama!* Znowu nic się o Niej nie dowiedziałem.” –przeklinał w duchu swoje zapominalstwo, jednak gdy wszedł do mieszkania prawie od razu zasnął po dniu pełnym wrażeń.
<><><><>
*K'sama - (jap.) cholera)
<><><><><>
No i jednak nie wszystko się wyjaśniło;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz