Powoli podnosił ciężkie powieki. Było
ciemno i ciepło. Leżał pod cienką kołdrą, w pierwszej chwili
nie wiedział gdzie. Po chwili rozejrzał się i zrozumiał, że
znajduje się w sypialni panny Shiroraion – jak, z
niewiadomych przyczyn, lubił ją nazywać. Podniósł rękę do
swojej twarzy. Na jego czole leżał mały ręcznik, a z niego
wydobywał się kojący, ziołowy zapach. Przypomniał sobie ból
głowy i jej zdumione oczy, które bezpośrednio poprzedzały jego
omdlenie. Próbował przywołać następujące po tym zdarzenia lecz
wszystko na nic.
Nagle otworzyły się drzwi, a do pokoju
wbiło się delikatne światło.
-O! Już się ocknąłeś. -rozpoznał głos Ryutaro, który wniósł ze sobą niewielką świeczkę. -Nie patrz na ogień, to nie będzie zbyt rozsądne. -Kakashi spełnił żądanie. Szybko zasłonił oczy ręką. Nie miał zamiar cierpieć ponownie. -Spokojnie. Zakryj swoje lewe oko i będzie w porządku. - rzucił mu jego opaskę ninja, a ten wykonał polecenie.
-O! Już się ocknąłeś. -rozpoznał głos Ryutaro, który wniósł ze sobą niewielką świeczkę. -Nie patrz na ogień, to nie będzie zbyt rozsądne. -Kakashi spełnił żądanie. Szybko zasłonił oczy ręką. Nie miał zamiar cierpieć ponownie. -Spokojnie. Zakryj swoje lewe oko i będzie w porządku. - rzucił mu jego opaskę ninja, a ten wykonał polecenie.
Czarnowłosy usiadł przy biurku, na
którym były porozrzucane kartki z zapiskami, stawiając lampkę na
biurku, zsuwając zapisane strony na bok. -Jak tam się czujesz? Przy
okazji masz zmień sobie. -podał mu plaster wielkości 10x10
centymetrów. Gdy Kakashi nie rozumiał, co ma z tym zrobić, Ryutaro
stuknął się znacząco w swoją pierś. Dopiero teraz zauważył,
że nie miał na sobie bluzy. Pachniał niezbyt zachęcająco, ale
przykleił go sobie w miejsce zużytego.
-Dzięki. Chyba dobrze... Przynajmniej głowa przestała mi pulsować. -odpowiedział. -Co się właściwie stało? Gdzie Kusa?
-Ona w pracy, szef nie chciał jej dać wolnego. Mam nadzieję, że jutro dostanie, bo jak nie to osobiście nas stamtąd zwalniam.-odparł, zakładając nogę na nogę. -Nie oszukujmy się większość „klientów” przychodzi popatrzeć na nią. Nie wiedzieć czemu oczywiście. - westchnął wzruszając ramionami z ironicznym uśmiechem. -A ty? Zemdlałeś. Mówiłem jej, że twoje oko nie wytrzyma aż tak wielkiej presji. Uparła się, że widzi postępy i nie może teraz odpuścić... Takie jej gadanie. Nawet najlepszy shinobi musi odpocząć. Zresztą, co ja będę strzępił język... ostrzegałem cię przed nią. Potrafi zajeździć człowieka, a niby taka niewinna... -pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem.
-Możliwe... -zaśmiał się. Nie zaskoczył go fakt, że mężczyzna wie „co” trenują. Już przy pierwszym spotkaniu dał mu do zrozumienia, że wie w co się wpakował. -Dlaczego nie zabraliście mnie do szpitala? -nurtowała go ta sprawa mimo, że teraz bardziej interesujące wydawało się jakie postępy widzi. Dłuższą chwilę zastanawiał się , dlaczego on nic nie zauważa. A może zauważa, tylko nie wie, że to odpowiednie objawy?
-Hmm... Kusa chciała na początku, ale gdy dotarłem i cię obejrzałem to przekonałem ją, że wystarczy, że odpoczniesz. Dałem ci tylko coś ziołowego na rozluźnienie, tylko po to żeby głównie ją uspokoić. Co jest oczywiste, bo ty byłeś nieprzytomny.-Kakashi musiał mieć trochę przestraszoną minę, bo szybko Ryutaro zaczął się tłumaczyć z uśmiechem. - Spokojnie jestem wykwalifikowanym lekarzem i nie było to też nic odurzającego ani uzależniającego. Prawdopodobnie też nic nielegalnego, ale nie jestem na bieżąco z zakazanymi środkami w Konoha. -Ninja odetchnął. -Chyba że chcesz to mógłbym coś spreparować. -zażartował, a Hatake odmówił, mówiąc, że może innym razem.
-Dzięki. Chyba dobrze... Przynajmniej głowa przestała mi pulsować. -odpowiedział. -Co się właściwie stało? Gdzie Kusa?
-Ona w pracy, szef nie chciał jej dać wolnego. Mam nadzieję, że jutro dostanie, bo jak nie to osobiście nas stamtąd zwalniam.-odparł, zakładając nogę na nogę. -Nie oszukujmy się większość „klientów” przychodzi popatrzeć na nią. Nie wiedzieć czemu oczywiście. - westchnął wzruszając ramionami z ironicznym uśmiechem. -A ty? Zemdlałeś. Mówiłem jej, że twoje oko nie wytrzyma aż tak wielkiej presji. Uparła się, że widzi postępy i nie może teraz odpuścić... Takie jej gadanie. Nawet najlepszy shinobi musi odpocząć. Zresztą, co ja będę strzępił język... ostrzegałem cię przed nią. Potrafi zajeździć człowieka, a niby taka niewinna... -pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem.
-Możliwe... -zaśmiał się. Nie zaskoczył go fakt, że mężczyzna wie „co” trenują. Już przy pierwszym spotkaniu dał mu do zrozumienia, że wie w co się wpakował. -Dlaczego nie zabraliście mnie do szpitala? -nurtowała go ta sprawa mimo, że teraz bardziej interesujące wydawało się jakie postępy widzi. Dłuższą chwilę zastanawiał się , dlaczego on nic nie zauważa. A może zauważa, tylko nie wie, że to odpowiednie objawy?
-Hmm... Kusa chciała na początku, ale gdy dotarłem i cię obejrzałem to przekonałem ją, że wystarczy, że odpoczniesz. Dałem ci tylko coś ziołowego na rozluźnienie, tylko po to żeby głównie ją uspokoić. Co jest oczywiste, bo ty byłeś nieprzytomny.-Kakashi musiał mieć trochę przestraszoną minę, bo szybko Ryutaro zaczął się tłumaczyć z uśmiechem. - Spokojnie jestem wykwalifikowanym lekarzem i nie było to też nic odurzającego ani uzależniającego. Prawdopodobnie też nic nielegalnego, ale nie jestem na bieżąco z zakazanymi środkami w Konoha. -Ninja odetchnął. -Chyba że chcesz to mógłbym coś spreparować. -zażartował, a Hatake odmówił, mówiąc, że może innym razem.
-No więc... teraz może ty mi powiesz,
co się naprawdę stało? -zapytał nagle Ryu, podkładając pięść
pod brodę z ciekawskim błyskiem w oku.
Kakashi nie do końca wiedział o co mu
chodzi. -Nie udawaj. - zaśmiał się. -Kiedy po mnie przyszła
widziałem jej rumieńce i rozbiegane oczy. Była strasznie...
-dotknął swojej brody w zadumie. -...spięta. Musiała mi wszystko
powtarzać 2 razy, bo jąkała się jak jakaś podlotka.
Hatake nie wiedział, co mógłby
powiedzieć w tej sytuacji. Dobrze pamiętał, co robili wcześniej.
Usiadł i oparł się o wezgłowie łóżka. Podrapał się po
głowie. Nerwowo się zaśmiał. Jesteśmy dorośli, prawda?
Chociaż fakt, że jest jej bratem go peszył. Oczywiście nie
wiadomo, czy rzeczywiście był jej bratem, jednakże tak się
zachowywał. Wahał się, czy powinien mu powiedzieć. Co jeśli
zrazi go do siebie? A może to jest szansa, żeby się czegoś
dowiedzieć? Świdrujące spojrzenie czarnowłosego mówiło, że
raczej nie da za wygraną.
-Cóż... -wziął oddech. Zerknął jeszcze na mężczyznę na krześle. Oceniał swoje szanse. Nie ma sensu ukrywać. Może szczerość, to dobra karta, którą teraz trzeba zagrać? -Ona tańczyła, płakała... a potem nie wiem, chciałem ją jakoś pocieszyć... pocałowaliśmy się. -grobowa cisza. Podrapał się znowu po głowie. - W sumie to tyle, bo potem wszystko pociemniało.
-Cóż... -wziął oddech. Zerknął jeszcze na mężczyznę na krześle. Oceniał swoje szanse. Nie ma sensu ukrywać. Może szczerość, to dobra karta, którą teraz trzeba zagrać? -Ona tańczyła, płakała... a potem nie wiem, chciałem ją jakoś pocieszyć... pocałowaliśmy się. -grobowa cisza. Podrapał się znowu po głowie. - W sumie to tyle, bo potem wszystko pociemniało.
Nie widział jego twarzy dokładnie. W
świetle małej świeczki jego twarz wyglądała raczej ponuro.
Jednak usłyszał ciche podśmiewanie się.
-Nie wierzę. -czarnowłosy złożył ręce na piersiach. -Tyle czasu nic, a tu nagle, coś takiego... -mówił jakby do siebie. Sekundę później przypomniał sobie, że nie jest sam. Patrzyło na niego zaskoczone, czarne oko. -Coś takiego... -powtórzył jakby upewniając siebie, że to się zdarzyło naprawdę. Chyba pierwszy raz odkąd go poznał Kakashi usłyszał jego poważny ton. -Nawet sobie z tego żartowałem, a teraz sam jestem zaskoczony.
-Nie rozumiem...
-Wiesz, Kakashi-san... -przerwał w ogóle nie słuchając jego tłumaczeń. -Ona nigdy za bardzo nie przejmowała się miłością. Taką romantyczną. Albo prościej mówiąc nie miała na to ochoty. -dodał. -Miała niby jakichś facetów jeszcze parę lat temu, ale ją zawsze gdzieś ciągnie. Bo trzeba znaleźć.- zrobił tu pauzę niby nieznaczną, ale jednak. Po chwili wzruszył ramionami. -Mimo moich usilnych starań, żeby znalazła kogoś, kto da jej dom. A może po prostu żaden nie był tym odpowiednim...? -Hatake czuł się nieswojo, słuchając o bardzo osobistych rzeczach o kobiecie, ale jednocześnie uważał te informacje za przydatne. Miał też wrażenie, że mężczyzna przed nim zaczyna mówić do siebie. Ciekawość jednak nie dawała za wygraną.
-Czego szuka w takim razie?
-Wiesz jest taka... - w tym momencie ugryzł się w język. -Ech... to skomplikowane. Zresztą nie chcę zdradzać pikantnych szczegółów, sam powinieneś je odkryć jeśli ci zależy. -wyglądał jakby zdradził więcej niż powinien.
-Nie wierzę. -czarnowłosy złożył ręce na piersiach. -Tyle czasu nic, a tu nagle, coś takiego... -mówił jakby do siebie. Sekundę później przypomniał sobie, że nie jest sam. Patrzyło na niego zaskoczone, czarne oko. -Coś takiego... -powtórzył jakby upewniając siebie, że to się zdarzyło naprawdę. Chyba pierwszy raz odkąd go poznał Kakashi usłyszał jego poważny ton. -Nawet sobie z tego żartowałem, a teraz sam jestem zaskoczony.
-Nie rozumiem...
-Wiesz, Kakashi-san... -przerwał w ogóle nie słuchając jego tłumaczeń. -Ona nigdy za bardzo nie przejmowała się miłością. Taką romantyczną. Albo prościej mówiąc nie miała na to ochoty. -dodał. -Miała niby jakichś facetów jeszcze parę lat temu, ale ją zawsze gdzieś ciągnie. Bo trzeba znaleźć.- zrobił tu pauzę niby nieznaczną, ale jednak. Po chwili wzruszył ramionami. -Mimo moich usilnych starań, żeby znalazła kogoś, kto da jej dom. A może po prostu żaden nie był tym odpowiednim...? -Hatake czuł się nieswojo, słuchając o bardzo osobistych rzeczach o kobiecie, ale jednocześnie uważał te informacje za przydatne. Miał też wrażenie, że mężczyzna przed nim zaczyna mówić do siebie. Ciekawość jednak nie dawała za wygraną.
-Czego szuka w takim razie?
-Wiesz jest taka... - w tym momencie ugryzł się w język. -Ech... to skomplikowane. Zresztą nie chcę zdradzać pikantnych szczegółów, sam powinieneś je odkryć jeśli ci zależy. -wyglądał jakby zdradził więcej niż powinien.
Kakashi wiedział, że powinien
wytłumaczyć się. Że to było bardzo spontaniczne, że nie do
końca byli świadomi, co się dzieje, że emocje wzięły
górę...
-Tak szczerze Ryutaro, to była chyba... - sam nie wiedział, co myśleć. W tej chwili uświadomił sobie, że potrafi nazwać, tego co się stało. Żadna z wymówek nie wydawała się nawet w kilku procentach, dla niego satysfakcjonująca.
-Chwila zapomnienia? -podrzucał współrozmówca.
-Nie, nie wiem. Sam już się zgubiłem. -zaśmiał się nerwowo. Zamknął oczy i odtworzył sobie tę scenę. -Te jej zapłakane oczy i jak wtuliła się we mnie... Miałem wrażenie, że po prostu jest smutna i potrzebowała kogoś, komu mogła się wypłakać.
-Drogi Hatake Kakashi, -zaczął oficjalnie. -...miałeś niezwykłe szczęście zobaczyć jej moment słabości. -oznajmił wzniosłym tonem. Kontynuował potem już normalnie. -Przy mnie nigdy nie płacze, chociaż wie, że ja widzę, a co dopiero mówienie o tym co ją boli. Zawsze taka była... Jak to się mówi: ci, co się często uśmiechają do ludzi, płaczą w samotności.- -zakończył wywód teatralnym głosem. -Tak, czy owak, chyba nie powinienem mówić, żebyś jej nie ranił, bo będziesz miał ze mną do czynienia. -powiedział Ryutaro z uśmiechem mimo to groźba wydała się realna. - Teraz Kakashi-san, powinieneś... O! Wybacz, chyba właśnie dzieje się cud. -nagle usłyszeli skrzypnięcie w drzwiach i dźwięk przekręcania klucza w zamku. Brat blondynki wstał i przeszedł do pokoju obok.
-No nie wierzę, nie zgubiłaś kluczy? - usłyszał przez uchylone drzwi.
-A... rzeczywiście. -odpowiedziała kobieta po pewnej chwili zaskoczona pytaniem, wpatrując się teraz w klucz w swojej dłoni. -Widzisz nie jestem taka niezdara. I jak Kakashi? Obudził się?
-Tak szczerze Ryutaro, to była chyba... - sam nie wiedział, co myśleć. W tej chwili uświadomił sobie, że potrafi nazwać, tego co się stało. Żadna z wymówek nie wydawała się nawet w kilku procentach, dla niego satysfakcjonująca.
-Chwila zapomnienia? -podrzucał współrozmówca.
-Nie, nie wiem. Sam już się zgubiłem. -zaśmiał się nerwowo. Zamknął oczy i odtworzył sobie tę scenę. -Te jej zapłakane oczy i jak wtuliła się we mnie... Miałem wrażenie, że po prostu jest smutna i potrzebowała kogoś, komu mogła się wypłakać.
-Drogi Hatake Kakashi, -zaczął oficjalnie. -...miałeś niezwykłe szczęście zobaczyć jej moment słabości. -oznajmił wzniosłym tonem. Kontynuował potem już normalnie. -Przy mnie nigdy nie płacze, chociaż wie, że ja widzę, a co dopiero mówienie o tym co ją boli. Zawsze taka była... Jak to się mówi: ci, co się często uśmiechają do ludzi, płaczą w samotności.- -zakończył wywód teatralnym głosem. -Tak, czy owak, chyba nie powinienem mówić, żebyś jej nie ranił, bo będziesz miał ze mną do czynienia. -powiedział Ryutaro z uśmiechem mimo to groźba wydała się realna. - Teraz Kakashi-san, powinieneś... O! Wybacz, chyba właśnie dzieje się cud. -nagle usłyszeli skrzypnięcie w drzwiach i dźwięk przekręcania klucza w zamku. Brat blondynki wstał i przeszedł do pokoju obok.
-No nie wierzę, nie zgubiłaś kluczy? - usłyszał przez uchylone drzwi.
-A... rzeczywiście. -odpowiedziała kobieta po pewnej chwili zaskoczona pytaniem, wpatrując się teraz w klucz w swojej dłoni. -Widzisz nie jestem taka niezdara. I jak Kakashi? Obudził się?
-Tak. Ucinaliśmy sobie małą pogawędkę.
-Kakashi widział oczami wyobraźni jego rozbawiony uśmieszek.
-Dostałaś wolne?
-Tak, wziął pod uwagę twoje uwagi... -w tej chwili jonin wyszedł z sypialni dziewczyny. Wcześniej założył swoją bluzę, która leżała obok łóżka. -Kakashi...
-Nic mi nie jest. Wybacz, że sprawiłem ci tyle kłopotu, Wasurenagusa. -tym razem nie speszyła się na dźwięk swojego imienia. Spojrzała przepraszająco na niego.
-To moja wina. Nie powinnam cię tak forsować. -opuściła głowę.
-Chwila, chwila. Po pierwsze, to TY... -wskazał ręką na shinobi-...nie powinieneś jeszcze wstawać, a po drugie ja zrobiłem swoje, więc będę leciał. -oznajmił Ryu, pokazując na swoją osobę. -Ja też mam swoje życie.
-To ja też już pójdę, pewnie jesteś zmęczona.
-Proszę zostań jeszcze chwilę... -Kakashi tak naprawdę miał nadzieję, że go zatrzyma. Chciał się dowiedzieć, czegoś od niej. Na przykład o tych „postępach”. Jednak nie miał zamiaru być niegrzeczny.- Ja chciałam jeszcze z tobą porozmawiać. -Ryutaro wodził wzrokiem od szarowłosego do blondynki. Mężczyzna kiwnął głową, że się zgadza.
-Wy tu sobie pogruchajcie, a ja lecę. Pa pa.-zagwizdał wesoło, zakładając buty i żegnając się z parą pozostałą w mieszkaniu. Kakashi widział, że dziewczyna miała podejrzliwy wzrok, patrząc na wychodzącego brata. Po chwili spojrzała wprost na niego i jakby usłyszał jej głos w głowie: Powiedziałeś mu. -ale zapytała tylko:
-Może napijesz się czegoś? Kawa, herbata? -zapytała zdejmując długi, czarny płaszcz, pod którym miała czerwoną sukienkę do połowy łydki z długim rozcięciem na prawej nodze. U góry miała dość głęboki dekolt. Pierwszy raz tak naprawdę zrozumiał dlaczego faceci przychodzili na nią popatrzeć. Poczuła się obserwowana.
-Wiem, nie zdążyłam się przebrać, ale śpieszyłam się żeby Ryu nie narzekał, że musi tu tyle siedzieć. -zamknęła drzwi na zasuwkę. Sam nie wiedział, czy to on sam, czy zioła tak na niego działają, ale przyglądał się jej dłoniom. Odstające kości nadgarstka i smukłe, długie palce, ale nie nienaturalnie. Tak jak cała jej sylwetka miała zrównoważone proporcje, tak i jej rece. -Kakashi-kun? -gdy usłyszał swoje imię nagle się ocknął z zamyślenia.
-Tak?! -odpowiedział szybciej niż się spodziewał. - Znaczy nic się nie stało... Chciałem powiedzieć herbatę.
-No ładnie, ja się martwię, a tobie takie rzeczy w głowie? -zadziorny uśmiech wykrzywił jej usta. -To może zostanę w tym stroju chociaż myślałam, że nie jesteś tak przyziemny... -przybliżyła się do niego. Przejechała ręką wzdłuż swojej szyi i wystających obojczyków. Musiał przyznać, że było to bardzo seksowne. Aż mu serce zakołatało, gdy wyobraził sobie, że to jego dłoń przesuwa się po jej ciele, przeczesuje jej włosy. Za dużo się naczytałem tych książek Jirayi-sama. Postanowił zagrać w jej grę.
-Ciekawe, co by Twój brat powiedział na to, że mnie podrywasz? Bo ja jestem usprawiedliwiony, bo kto wie, co naprawdę mi podał. -zachichotała.
-Jestem już duża, co on mi może powiedzieć. Będę flirtować z kim będę chciała. -wzruszyła ramionami, kierując się do kuchni z zadowoloną miną. - A podał ci najprawdopodobniej coś własnej roboty. Więc nie można być pewnym niczego poza tym, że będzie ci lepiej. -odparła z przekąsem. -Czarna, zielona? O! Może czerwone wino? -zajrzała do lodówki, wyciągając ciemną butelkę i machając nią. -Dostałam ostatnio, a nie mam z kim wypić? A mam jutro wolne. Tylko najpierw usiądź, bo będę miała wyrzuty sumienia, że dalej cię nadwyrężam.
-Już, już. Może być wino. Chociaż nie wiem, czy powinienem...
-Daj spokój podobno czerwone wino dobrze wpływa na krwiobieg i lepiej się śpi. -nie musiała go dłużej przekonywać.
-Tak, wziął pod uwagę twoje uwagi... -w tej chwili jonin wyszedł z sypialni dziewczyny. Wcześniej założył swoją bluzę, która leżała obok łóżka. -Kakashi...
-Nic mi nie jest. Wybacz, że sprawiłem ci tyle kłopotu, Wasurenagusa. -tym razem nie speszyła się na dźwięk swojego imienia. Spojrzała przepraszająco na niego.
-To moja wina. Nie powinnam cię tak forsować. -opuściła głowę.
-Chwila, chwila. Po pierwsze, to TY... -wskazał ręką na shinobi-...nie powinieneś jeszcze wstawać, a po drugie ja zrobiłem swoje, więc będę leciał. -oznajmił Ryu, pokazując na swoją osobę. -Ja też mam swoje życie.
-To ja też już pójdę, pewnie jesteś zmęczona.
-Proszę zostań jeszcze chwilę... -Kakashi tak naprawdę miał nadzieję, że go zatrzyma. Chciał się dowiedzieć, czegoś od niej. Na przykład o tych „postępach”. Jednak nie miał zamiaru być niegrzeczny.- Ja chciałam jeszcze z tobą porozmawiać. -Ryutaro wodził wzrokiem od szarowłosego do blondynki. Mężczyzna kiwnął głową, że się zgadza.
-Wy tu sobie pogruchajcie, a ja lecę. Pa pa.-zagwizdał wesoło, zakładając buty i żegnając się z parą pozostałą w mieszkaniu. Kakashi widział, że dziewczyna miała podejrzliwy wzrok, patrząc na wychodzącego brata. Po chwili spojrzała wprost na niego i jakby usłyszał jej głos w głowie: Powiedziałeś mu. -ale zapytała tylko:
-Może napijesz się czegoś? Kawa, herbata? -zapytała zdejmując długi, czarny płaszcz, pod którym miała czerwoną sukienkę do połowy łydki z długim rozcięciem na prawej nodze. U góry miała dość głęboki dekolt. Pierwszy raz tak naprawdę zrozumiał dlaczego faceci przychodzili na nią popatrzeć. Poczuła się obserwowana.
-Wiem, nie zdążyłam się przebrać, ale śpieszyłam się żeby Ryu nie narzekał, że musi tu tyle siedzieć. -zamknęła drzwi na zasuwkę. Sam nie wiedział, czy to on sam, czy zioła tak na niego działają, ale przyglądał się jej dłoniom. Odstające kości nadgarstka i smukłe, długie palce, ale nie nienaturalnie. Tak jak cała jej sylwetka miała zrównoważone proporcje, tak i jej rece. -Kakashi-kun? -gdy usłyszał swoje imię nagle się ocknął z zamyślenia.
-Tak?! -odpowiedział szybciej niż się spodziewał. - Znaczy nic się nie stało... Chciałem powiedzieć herbatę.
-No ładnie, ja się martwię, a tobie takie rzeczy w głowie? -zadziorny uśmiech wykrzywił jej usta. -To może zostanę w tym stroju chociaż myślałam, że nie jesteś tak przyziemny... -przybliżyła się do niego. Przejechała ręką wzdłuż swojej szyi i wystających obojczyków. Musiał przyznać, że było to bardzo seksowne. Aż mu serce zakołatało, gdy wyobraził sobie, że to jego dłoń przesuwa się po jej ciele, przeczesuje jej włosy. Za dużo się naczytałem tych książek Jirayi-sama. Postanowił zagrać w jej grę.
-Ciekawe, co by Twój brat powiedział na to, że mnie podrywasz? Bo ja jestem usprawiedliwiony, bo kto wie, co naprawdę mi podał. -zachichotała.
-Jestem już duża, co on mi może powiedzieć. Będę flirtować z kim będę chciała. -wzruszyła ramionami, kierując się do kuchni z zadowoloną miną. - A podał ci najprawdopodobniej coś własnej roboty. Więc nie można być pewnym niczego poza tym, że będzie ci lepiej. -odparła z przekąsem. -Czarna, zielona? O! Może czerwone wino? -zajrzała do lodówki, wyciągając ciemną butelkę i machając nią. -Dostałam ostatnio, a nie mam z kim wypić? A mam jutro wolne. Tylko najpierw usiądź, bo będę miała wyrzuty sumienia, że dalej cię nadwyrężam.
-Już, już. Może być wino. Chociaż nie wiem, czy powinienem...
-Daj spokój podobno czerwone wino dobrze wpływa na krwiobieg i lepiej się śpi. -nie musiała go dłużej przekonywać.
Odetchnęła z ulgą. Oczywiście tak by
niczego się nie domyślił. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Bała się, że stało się mu coś poważnego. A nie wybaczyłaby
sobie tego. Niemniej zrozumiała jedną rzecz. Dlaczego był zły na
nią wtedy, kiedy ją zranił. Jednak już jesteśmy tak blisko.
Spojrzała w jego stronę. Alexander
usiadł na jego kolanach i domagał się pieszczot, więc mężczyzna
skupił się na głaskaniu go po długiej, wielobarwnej sierści.
Odetchnęła po raz drugi. Gdy upewniła
się, że nie zwraca na nią uwagi. To jak się jej przyglądał.
Dawno nie czuła się tak... spięta. Poczuła się jak na pierwszym
występie przed publiką. Tylko, że on onieśmielał ją w zupełnie
inny sposób. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy nie jest
lekko odurzony, ale znała Ryutaro. Był zwariowany, ale
odpowiedzialny... gdy trzeba. Mimo wszystko podobało się jej to, że
umiał się z nią droczyć i też nie wszystko brał na serio.
Flirtowanie z nim okazał się przyjemnością, a on okazał się
inteligentniejszym partnerem do rozmów niż się spodziewała.
Postawiła przed nim kieliszek, a obok
drugi i butelkę. Podała mu do ręki korkociąg.
-Jeśli mógłbyś otworzyć byłabym bardzo wdzięczna. - Widzę, że się zakumplowaliście, więc zostawię was na chwilę. Odświeżę się i zaraz wracam.
-Jasne. - wymienili się uśmiechami.
-Jeśli mógłbyś otworzyć byłabym bardzo wdzięczna. - Widzę, że się zakumplowaliście, więc zostawię was na chwilę. Odświeżę się i zaraz wracam.
-Jasne. - wymienili się uśmiechami.
Idąc w kierunku łazienki zabrała ze
sobą luźny t-shirt i wygodne spodnie „po domu”. Wzięła szybki
prysznic. Gdy wyszła mężczyzna czytając książkę, opierał się
plecami o ścianę, a włochaty kot spał smacznie pomiędzy jego
skrzyżowanymi nogami.
-Jak będziesz go tak rozpieszczał, to nie będzie dawał ci spokoju. -wzięła poduszkę do siedzenia, położyła ją obok Kakashi'ego. Przyklapnęła obok w podobnej pozycji. - Ty mały zdrajco. -zwróciła się zwierzaka z wyrzutem, przeczesując energicznie jego futro.
-Jak będziesz go tak rozpieszczał, to nie będzie dawał ci spokoju. -wzięła poduszkę do siedzenia, położyła ją obok Kakashi'ego. Przyklapnęła obok w podobnej pozycji. - Ty mały zdrajco. -zwróciła się zwierzaka z wyrzutem, przeczesując energicznie jego futro.
Wyciągnęła rękę po pełne kieliszki,
podała jeden swojemu gościowi. Stuknęli się.
-Więc o czym jeszcze chciałaś porozmawiać? -zapytał w końcu Kakashi.
-Na przykład w jakim celu do mnie przyszedłeś?
-Więc o czym jeszcze chciałaś porozmawiać? -zapytał w końcu Kakashi.
-Na przykład w jakim celu do mnie przyszedłeś?
Od razu nie mógł sobie przypomnieć. Po
chwili dotarło do niego, że jest 3 w nocy, a on rano ma
zbiórkę.
-Właśnie sobie przypomniałem, że mam misję jutro... znaczy dzisiaj. To właśnie chciałem ci powiedzieć.
-Ach... Ile cię nie będzie? -powiedziała w zamyśleniu, upijając kolejny łyk.
-Trudno powiedzieć. Podejrzewam, że dłuższą chwilę, bo są to poszukiwania. -napił się trunku. Bardzo mu smakował, nie był słodki to po pierwsze, a po drugie nie był ciężki. Świeży i lekki mimo szkarłatnego koloru, który raczej kojarzył się zupełnie odwrotnie. -Zakładam jakieś 2 tygodnie. Może więcej. -przytaknęła głową i powiedziała nagle.
-Zrezygnuj z tej misji.
-Co? -nie mógł zrozumieć. Sama wcześniej kazała mu chodzić na misję i to trudne. A ta taką była.
-Mówię, żebyś nie szedł na to zadanie. -wyciągnęła spod stołu koc i opatuliła się nim. -Chcesz trochę koca? -zaproponowała jak gdyby nigdy nic. Machnął przecząco głową.
-Tak to rozumiem, ale... -przypomniał sobie, co mu wyznał Ryutaro. -Chodzi o te „postępy”? -na początku wydawała się zdezorientowana.
-Właśnie sobie przypomniałem, że mam misję jutro... znaczy dzisiaj. To właśnie chciałem ci powiedzieć.
-Ach... Ile cię nie będzie? -powiedziała w zamyśleniu, upijając kolejny łyk.
-Trudno powiedzieć. Podejrzewam, że dłuższą chwilę, bo są to poszukiwania. -napił się trunku. Bardzo mu smakował, nie był słodki to po pierwsze, a po drugie nie był ciężki. Świeży i lekki mimo szkarłatnego koloru, który raczej kojarzył się zupełnie odwrotnie. -Zakładam jakieś 2 tygodnie. Może więcej. -przytaknęła głową i powiedziała nagle.
-Zrezygnuj z tej misji.
-Co? -nie mógł zrozumieć. Sama wcześniej kazała mu chodzić na misję i to trudne. A ta taką była.
-Mówię, żebyś nie szedł na to zadanie. -wyciągnęła spod stołu koc i opatuliła się nim. -Chcesz trochę koca? -zaproponowała jak gdyby nigdy nic. Machnął przecząco głową.
-Tak to rozumiem, ale... -przypomniał sobie, co mu wyznał Ryutaro. -Chodzi o te „postępy”? -na początku wydawała się zdezorientowana.
-Aaa... Tak to można nazwać. -Hatake
zrobił się podejrzliwy. -Echh... Widzę, że nie odpuścisz dopóki
nie powiem, co? -przytaknął z głową zadowolony. -Dolejesz nam?
-zapytała. -Jak znajdę Ryu to dostanie w łepetynę za ten długi
jęzor.
-Więc? -Kakashi trochę poganiał kobietę.
-Jakby to ująć... -kręciła kieliszkiem, tak, że płyn wpadł w kontrolowany mały wir. Następnie powiedziała słowa, które zaskoczyły go i odbijały się echem w jego głowie:
-Więc? -Kakashi trochę poganiał kobietę.
-Jakby to ująć... -kręciła kieliszkiem, tak, że płyn wpadł w kontrolowany mały wir. Następnie powiedziała słowa, które zaskoczyły go i odbijały się echem w jego głowie:
Twój Mangekyo Sharingan już dawno
się przebudził.
><><//><><
Długi rozdział po długiej przerwie. Myślę, że było warto czekać ^.^
Wasu
><><//><><
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz