Rozdział XIX
Za oknem panowały egipskie ciemności i
nagle zaczął padać rzęsisty deszcz, uderzając dużymi kroplami w
parapet. Melodia ich rytmicznego stukotu skojarzyła się mężczyźnie
z jednym z występów, gdzie stepowała ze swoim partnerem,
opowiadając historię bez słów. Odruchowo i bezdźwięcznie zaczął
palcem po nodze wystukiwać piosenkę, która nieświadomie wypełzła
z jego pamięci. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w kuchni jest
cicho włączone radio. Musiała je nastawić, gdy poszła po trunek.
Nostalgiczne piosenki z rzadka były przerywane przez spikera o tej
nocnej godzinie. Chyba jeszcze do końca nie doszedł do siebie, gdyż
zwykle zwracał uwagę na takie szczegóły od razu.
Od pewnego czasu Kakashi zastanawiał się
nad podstawami jej „metody budzenia Mangekyo”. Myślał o tym, co
naprawdę oznacza zabicie własnego przyjaciela i o sensie ich walk.
Pomimo tego, że zgadzał się po części z jej tezą, że brak
uczuć może spowodować przebudzenie mocy oka, to z drugiej strony
miał wrażenie, że to nie to samo co zamordowanie ukochanej osoby.
Nie do końca był pewien, czy rzeczywiście to brak uczuć
spowodował, że np. Itachi zamordował kolegę. Właściwie
niewiadomym było, czy to naprawdę było morderstwo. Może zdawał
sobie sprawę, że zdobycie tak wielkiej siły musi być powodowane
wielkim poświęceniem, a zabicie przyjaciela, brata to przecież
największa zapłata. Moc warta swojej ceny? Może chęć bycia
niezwyciężonym w ważnej sprawie sprawia, że zrobimy wszystko, by
osiągnąć wyżyny umiejętności.
Chciał się z nią podzielić tym
rozważaniami jednakże...
Już dawno się przebudził?
...te cztery słowa krążyły po jego
głowie niczym natrętna mucha, którą odganiamy, a ona ciągle
wraca, gdy chcemy się na czymś skupić. Zatkało go. Kiedy?
-Powinieneś widzieć swoją minę.
-powiedziała uszczypliwie.
Po chwili otrząsnął się i zapytał
jednym słowem:
-Jak?
-Jak?
Napiła się trunku. Obserwował jak
przykłada usta do szklanej powierzchni, a czerwona ciecz niknie w
jej wnętrzu. Łapał się na tym, że coraz częściej myślał o
niej w zupełnie nieodpowiedni sposób. Nie jak o kimś, kto mu
pomoże obudzić moc. Nie jak o kimś, kto skrywa wiele tajemnic i
jest bardzo niebezpieczny dla wioski. Dlaczego cię pocałowałem?
Dlaczego mnie tak ciągnie do ciebie? Pytał sam siebie,
chociaż wolał skupić na ważnych sprawach. Swoje rozkojarzenie
próbował tłumaczyć swoim stanem i podanymi lekami oraz tym, że
zwyczajnie była w jego typie. To nie ma znaczenia. -próbował
się przekonać bez skutku.
-Właściwie to do końca nie wiem jak, to ty powinieneś wiedzieć. -odparła. -Nie mam jeszcze stuprocentowej pewności, ale zauważyłam to podczas ostatniej walki. Myślę, że stało się to jakiś czas temu i z jakiegoś powodu był uśpiony. - Powiedz, co widziałeś po tym jak użyłam tej dziwnej techniki? -nie odpowiadał dłuższą chwilę, zastanawiając się o czym mówi. Przez serię zaskakujących tez nie mógł zebrać myśli. -Pamiętasz rozpłynęłam się w powietrzu...? -zaczęła mu podpowiadać, gdy przez dłuższy czas nie uzyskiwała odpowiedzi. Skupienie pojawiło się na jego twarzy.
-...potem przeniosłaś się w inne miejsce, to wyglądało jak rozpłynięcie się w powietrzu i zmaterializowanie w innym punkcie. To nie była teleportacja, ani żadne sztuczki, czy coś w tym stylu. -napił się.
-Powiedz mi, czy widziałeś moment „materializacji”?
-Tak. -przytaknął bez namysłu. -Chakra kondensowała się jakieś 5 sekund w jednym miejscu, następnie wokół ciebie i stała się na powrót tobą, ale co to ma do mojego oka? -nie był zniecierpliwiony. Bardziej był ciekawy jej odpowiedzi. Ochłonął trochę i zaczął na bieżąco analizować informacje. Miał wrażenie, że rozwikłał już do czego to prowadzi. Jednak nie miał pojęcia jak to jest możliwe, że już dawno się przebudził?
-Wiesz... -zaczęła gładzić się po ramieniu. -Trochę nieświadomie udało mi się sprawdzić, że coś się zmieniło. Podczas naszego pierwszego starcia użyłeś genjutsu i szczerze powiedziawszy zaskoczyłeś mnie. -zwróciła w jego stronę swoją twarz. -Ale wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji, bo ty nie mogłeś przewidzieć jakie znam techniki. A ja dowiedziałam się co nieco od Jiraiyi. -powiedziała bezceremonialnie. -Wykorzystałam tę technikę dematerializacji i zamarkowałam ją zużywając małą część chakry na zamienienie ją w elektryczność, żebyś myślał, że to klon.
-Stąd te połowiczne straty chakry u ciebie... -oznajmił. Ta sprawa wcześniej nie dawała mu również spokoju. Otworzyła usta w zdumieniu.
-Wow. -wyraziła swój podziw.
-Właściwie to do końca nie wiem jak, to ty powinieneś wiedzieć. -odparła. -Nie mam jeszcze stuprocentowej pewności, ale zauważyłam to podczas ostatniej walki. Myślę, że stało się to jakiś czas temu i z jakiegoś powodu był uśpiony. - Powiedz, co widziałeś po tym jak użyłam tej dziwnej techniki? -nie odpowiadał dłuższą chwilę, zastanawiając się o czym mówi. Przez serię zaskakujących tez nie mógł zebrać myśli. -Pamiętasz rozpłynęłam się w powietrzu...? -zaczęła mu podpowiadać, gdy przez dłuższy czas nie uzyskiwała odpowiedzi. Skupienie pojawiło się na jego twarzy.
-...potem przeniosłaś się w inne miejsce, to wyglądało jak rozpłynięcie się w powietrzu i zmaterializowanie w innym punkcie. To nie była teleportacja, ani żadne sztuczki, czy coś w tym stylu. -napił się.
-Powiedz mi, czy widziałeś moment „materializacji”?
-Tak. -przytaknął bez namysłu. -Chakra kondensowała się jakieś 5 sekund w jednym miejscu, następnie wokół ciebie i stała się na powrót tobą, ale co to ma do mojego oka? -nie był zniecierpliwiony. Bardziej był ciekawy jej odpowiedzi. Ochłonął trochę i zaczął na bieżąco analizować informacje. Miał wrażenie, że rozwikłał już do czego to prowadzi. Jednak nie miał pojęcia jak to jest możliwe, że już dawno się przebudził?
-Wiesz... -zaczęła gładzić się po ramieniu. -Trochę nieświadomie udało mi się sprawdzić, że coś się zmieniło. Podczas naszego pierwszego starcia użyłeś genjutsu i szczerze powiedziawszy zaskoczyłeś mnie. -zwróciła w jego stronę swoją twarz. -Ale wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji, bo ty nie mogłeś przewidzieć jakie znam techniki. A ja dowiedziałam się co nieco od Jiraiyi. -powiedziała bezceremonialnie. -Wykorzystałam tę technikę dematerializacji i zamarkowałam ją zużywając małą część chakry na zamienienie ją w elektryczność, żebyś myślał, że to klon.
-Stąd te połowiczne straty chakry u ciebie... -oznajmił. Ta sprawa wcześniej nie dawała mu również spokoju. Otworzyła usta w zdumieniu.
-Wow. -wyraziła swój podziw.
-Zauważyłeś to w tak krótkim czasie,
widząc to pierwszy raz? -przytaknął bez emocji.
W końcu było to dla niego normalne, po
tylu latach w zawodzie ninja. Zawsze uważnie obserwował
przeciwnika. Napił się wina. Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące
się po jego przełyku. -Mam wrażenie, że nie doceniłam cię i
twojego doświadczenia. Czuję się niezręcznie... -zaśmiała się
nerwowo i spuściła wzrok. -Przepraszam.
-Nie szkodzi. To podstawa u shinobi.
-Podrapał się po głowie i zaśmiał onieśmielony, zupełnie nie
spodziewając się takich oznajmień. Kakashi czuł się zakłopotany
pochwałą, po tym jak zwykła mówić, że ma coś do poprawy i
drażniła się z nim. Wbrew jego umysłowi zaczął być szczęśliwy
z tego powodu. Pozwolił jej mówić dalej.
-Kontynuując...
Tłumaczyła
mu, że wtedy nie spostrzegł
charakteru jej jutsu, a przy
drugim już śledził jej
technikę bezbłędnie. Chciała
ukryć to
przed nim,
gdyż miała zamiar go jeszcze przetestować.
Zaznaczyła
też, że normalny sharingan jest zdolny do zobaczenia w części jej
technikę jednakże nie tak dokładnie. Z tego powodu nie jest do
końca przekonana, czy to pewne. Nie
potrafiła też potwierdzić, że widziała zmianę wyglądu jego
oka, bo działo się to zbyt szybko, a jej moc wymagała skupienia.
Hatake
słuchał jej słów
uważnie nie przerywając
jej. Wyglądała na mocno
zaabsorbowaną,
mówiąc mu
o technikach i ich możliwościach. Zdziwiła go jej wylewność.
Wcześniej
raczej nie była skłonna do mówienia zbyt wielu rzeczy, a teraz
była jak natchniona. Może
to wino? Powąchał
kieliszek dla pewności, czy nie ma tam nic niezwykłego, ale
wszystko było w porządku. W końcu jemu nic nie jest. Chyba.
Spojrzał na jej twarz,
okoloną mokrymi włosami.
Wcześniej była zmęczona -
teraz promieniała. Pragnął
wierzyć, że to jej prawdziwe oblicze, jednak nie było to takie
pewne.
-...Dlatego
powinniśmy sprawdzić jutro... Nie
jutro, nie. -znacząco spojrzała na niego. Był pewny, że myślała
o jego niedyspozycji. -Pojutrze,
czy to się zgadza. -uśmiechnęła się i z zachwytem spojrzała na
niego. Nagle jej twarz przybrała speszony wyraz gdy napotkała
dziwny
wzrok Kakashi'ego. -Czy.. czy
coś nie tak? -zająknęła
się. -Może potrzebujesz
odpocząć?
-Nie,
ja... -Już
otwierał usta, żeby jej powiedzieć, to
co chciał, ale się
powstrzymał. Bał się, może wstydził? Nie był pewien. Rozszerzył
usta w uśmiechu. -Masz
rację... Zróbmy to
pojutrze.
Przyglądała mu się ze zmrużonymi
oczami. Jej wyraz twarzy zmienił się na naburmuszony.
-Tchórz. -to mocno wypowiedziane słowo tak go zdziwiło, że podskoczył na siedząco, aż Alexander uciekł. -Powiedz, co chciałeś powiedzieć. -skrzyżowała ręce na brzuchu, a koc opadł z jej ramion.
-Ech... Czemu miałbym to zrobić. -rozbawiła go tym rozkazem. Nie miał nawet zamiaru się spierać, że rzeczywiście bał się powiedzieć, co miał na myśli.
-Hmm... -zamyśliła i dopiła resztę cieczy z kieliszka i z demonicznym uśmiechem oznajmiła. -Zmuszę cię do tego.
-Tchórz. -to mocno wypowiedziane słowo tak go zdziwiło, że podskoczył na siedząco, aż Alexander uciekł. -Powiedz, co chciałeś powiedzieć. -skrzyżowała ręce na brzuchu, a koc opadł z jej ramion.
-Ech... Czemu miałbym to zrobić. -rozbawiła go tym rozkazem. Nie miał nawet zamiaru się spierać, że rzeczywiście bał się powiedzieć, co miał na myśli.
-Hmm... -zamyśliła i dopiła resztę cieczy z kieliszka i z demonicznym uśmiechem oznajmiła. -Zmuszę cię do tego.
Przypatrując się jej grymasowi, chwilę
oceniał, co takiego mogłaby mu zrobić.
-Och... nie! Strasznie się boję. -z szelmowskim uśmiechem postanowił się z nią podroczyć. O szczegółach treningu mogą pogadać jutro. Oczywiście był ciekaw tego wszystkiego, ale i tak musi odpocząć. Nie mógł się na tym skupić całkowicie. Siedzą nad ranem przy lampce wina, jest miła atmosfera. Teraz mogli się rozluźnić. Zresztą ona jest taka...
-Czy ty właśnie mi ubliżasz? Po tym jak przyznałam, że jesteś wspaniałym shinobi i zrobiłam ci wspaniały wykład? Jesteś po prostu bez-czel-ny. -wiedział, że od razu da się wkręcić do zabawy. Jej teatralny ton przesiąknął już zadziornością do cna. Podniósł ręce do góry.
-Skoro tak uważasz, to proszę zmuś mnie do po... -zanim skończył kobieta doskoczyła do niego jak kocica. Usiadła na nim okrakiem i postanowiła sprzedać mu kuksańce w „boczki”. Hatake siedział niewzruszony, początkowo zaskoczony jej szybką reakcją. -Co ty wyprawiasz panno Shiroraion? -znacznie podkreślił ostatnie dwa słowa, podnosząc brew. Nieustępliwość na jej twarzy przemieniała się w totalne zdumienie, gdy przejechała rękoma do góry do jego pach i powtórzyła czynność, a on w ogóle nie zareagował. Po chwili cofnęła swoje ręce i smutno stwierdziła:
-Nie masz łaskotek... . Jesteś robotem, czy co? -wysunęła smutno, dolną wargę. W następnej sekundzie zrozumiała swój błąd. Było już jednak za późno.
-A ty masz? -nie zdążyła wstać i uciec. Złapał ją za łokcie i wylądowała z powrotem na jego kolanach. Wierciła się, próbując się wyrwać, ale trzymał ją mocno i pewnie. Jednakże tak nie mógł jej nic więcej zrobić. Między innymi dlatego, że miał zajęte obie ręce. Złapał ją za nadgarstki i jednym szybkim ruchem przekręcił się razem z nią w taki sposób, że leżała pod nim na poduszkach na podłodze. Zmusił ją do trzymania rąk nad głową i jedną ręką objął jej oba przeguby. Wolną kończyną zaczął „znęcać” się nad swoją ofiarą, łaskocąc ją.
-Och... nie! Strasznie się boję. -z szelmowskim uśmiechem postanowił się z nią podroczyć. O szczegółach treningu mogą pogadać jutro. Oczywiście był ciekaw tego wszystkiego, ale i tak musi odpocząć. Nie mógł się na tym skupić całkowicie. Siedzą nad ranem przy lampce wina, jest miła atmosfera. Teraz mogli się rozluźnić. Zresztą ona jest taka...
-Czy ty właśnie mi ubliżasz? Po tym jak przyznałam, że jesteś wspaniałym shinobi i zrobiłam ci wspaniały wykład? Jesteś po prostu bez-czel-ny. -wiedział, że od razu da się wkręcić do zabawy. Jej teatralny ton przesiąknął już zadziornością do cna. Podniósł ręce do góry.
-Skoro tak uważasz, to proszę zmuś mnie do po... -zanim skończył kobieta doskoczyła do niego jak kocica. Usiadła na nim okrakiem i postanowiła sprzedać mu kuksańce w „boczki”. Hatake siedział niewzruszony, początkowo zaskoczony jej szybką reakcją. -Co ty wyprawiasz panno Shiroraion? -znacznie podkreślił ostatnie dwa słowa, podnosząc brew. Nieustępliwość na jej twarzy przemieniała się w totalne zdumienie, gdy przejechała rękoma do góry do jego pach i powtórzyła czynność, a on w ogóle nie zareagował. Po chwili cofnęła swoje ręce i smutno stwierdziła:
-Nie masz łaskotek... . Jesteś robotem, czy co? -wysunęła smutno, dolną wargę. W następnej sekundzie zrozumiała swój błąd. Było już jednak za późno.
-A ty masz? -nie zdążyła wstać i uciec. Złapał ją za łokcie i wylądowała z powrotem na jego kolanach. Wierciła się, próbując się wyrwać, ale trzymał ją mocno i pewnie. Jednakże tak nie mógł jej nic więcej zrobić. Między innymi dlatego, że miał zajęte obie ręce. Złapał ją za nadgarstki i jednym szybkim ruchem przekręcił się razem z nią w taki sposób, że leżała pod nim na poduszkach na podłodze. Zmusił ją do trzymania rąk nad głową i jedną ręką objął jej oba przeguby. Wolną kończyną zaczął „znęcać” się nad swoją ofiarą, łaskocąc ją.
Na początku próbowała udawać twardą,
zagryzając wargi. Poddała się, gdy zrozumiała, że nie uwolni się
z jego żelaznego uścisku samą siłą. Niestety nie mogła zbyt
długo wytrzymać, dobrze o tym wiedziała, dlatego po krótkim
czasie nie potrafiła opanować śmiechu i błagań, by przestał.
-Proszę... Kakash..ka... Haha.- Dała się podejść jak mała
dziewczynka, a on bez namysłu wykorzystał sytuację przeciw niej.
Mimo to dobrze się bawiła. Długo nie było nikogo przy kim czułaby
się tak swobodnie oprócz Ryutaro i Yujiego, ale oni to coś innego.
Z zamkniętymi oczami, wygięta w łuk czekała aż ostatecznie
nacieszy się swoim „zwycięstwem”. Wcale jednak nie było jej
przykro z powodu przegranej.
Tymczasem mężczyzna nagle przestał.
Śmiech kobiety nie ustał od razu. Oddychała głęboko jakby
dopiero, co skończyła morderczy trening. -Już się wyżyłeś?
-usłyszał. Coś się jednak zmieniło. Nadal czuła jego ciepłą
dłoń na swojej talii i jego ciepłe ciało między nogami.
Atmosfera wokół była z goła inna niż wcześniej. Dokładnie w
tym momencie zdała sobie sprawę jak to z boku musiało wyglądać.
Gdy otworzyła oczy, spozierało na nią czarne oko z pożądaniem
połączonym z skonsternowaniem. Czerwieniły jej się policzki pod
wpływem alkoholu, wysiłku i jego nachalnych wpatrywań.
-Naprawdę muszę mówić, co mam na myśli? -nie potrafiła odwrócić głowy od tego, co się kryło w jego twarzy. Dobrze wiedziała jak to się skończy jeśli się nie opamiętają. Powietrze między nimi zgęstniało, a ich oddechy zsynchronizowały się tak, jak i szybkie uderzenia ich serc. Przełknąła głośno ślinę. -Chyba nie... .
-Naprawdę muszę mówić, co mam na myśli? -nie potrafiła odwrócić głowy od tego, co się kryło w jego twarzy. Dobrze wiedziała jak to się skończy jeśli się nie opamiętają. Powietrze między nimi zgęstniało, a ich oddechy zsynchronizowały się tak, jak i szybkie uderzenia ich serc. Przełknąła głośno ślinę. -Chyba nie... .
Wypuścił jej ramiona, które bez słowa
zaplotła na jego szyi. Obejmując ją w pasie, podniósł do
wcześniejszej pozycji. Ani na sekundę nie spuszczając z oka jej
błękitnych tęczówek. Słona kropla kręciła się na zewnętrznej
krawędzi jej powiek, gdy mrugnęła, ta ospale płynęła po jej
policzku. Wytarł ją i nie mógł już odsunąć dłoni od jej
twarzy. Miał wrażenie jakby marzył o tym od dłuższego czasu, a
przecież nie mógł powiedzieć, że tak rzeczywiście było.
Przymknęła powieki, wtuliła się w jego dłoń. Kciukiem pieścił
jej miękką skórę twarzy. Badał nim też kontur jej czerwonych od
wina ust. Pamiętał cały czas ich strukturę. Rozsunęła wargi.
Były takie suche.
-Powiedz jak mam się teraz wycofać?
-nie był pewien, czy powiedział te słowa na głos, czy tylko o
nich pomyślał. Przez chwilę miał nadzieję, że może ona go
powstrzyma.
Nie wiadomo, czy usłyszała jego
pytanie, czy po prostu to samo miała w głowie, ale bardziej nie
mógł się mylić, sądząc, że ona potrafi zawrócić. Uniosła
dłoń i zdjęła jego opaskę z czoła. Czule przetarła palcem
bliznę na poliku. Hatake musiał przyznać, że jej palce na jego
powiece były jednym z najcudowniejszych dotyków jakie miał okazję
poczuć. Potem zatrzymała opuszki palców na krańcu jego maski.
Widząc jej, pytający wzrok Kakashi przeniósł swoją dłoń na
niej. Pozwolił się jej zaczepić o materiał i nakierował ją w
dół. Jednak ona nie patrzyła na opadający materiał, ani na to,
co pod nim krył, tylko w jego ciemną źrenicę. Ujęła w dłonie
jego policzki i przysuwała się coraz bliżej.
Nie mogli przewidzieć, że wszystko się
tak potoczy. Pocałunek złączył ich razem. mimo prób
powstrzymania nieuniknionego, nie było żadnych wątpliwości, że
to było to czego pragnęli. Czuli smak wina i wzajemne gorące
oddechy. Wsunął dłonie pod jej biały t-shirt a na karku poczuł
jej chłodny dotyk. Jej brzuch w przeciwieństwie do dłoni był
ciepły. Nie miał może wielu kobiet swoim życiu, ale nie mógł
powiedzieć, że nie był obeznany w „tych” sprawach. Pomimo to
nie mógł jej porównać do żadnej innej kobiety, którą znał na
tyle dobrze by to ocenić. Miał przeczucie że ona go rozumie.
Pociągała go tak jakby znał ją od dawna i teraz, gdy już
dotknął jej skóry, miał wrażenie, że tęsknił za nią.
To było takie dziwne, wysuszające uczucie.
-Kakashi, co my wyprawiamy? -oparła czołem o jego czoło.
-Sam nie wiem. -milczenie trwało dłuższą chwilę, wymieniali się tylko szybkimi, urywanymi oddechami. -Ale raczej mi się podoba. -uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła mu się tym samym. Jej na wpół mokre włosy muskały jego policzki, a ich delikatna woń wdzierała się do jego nozdrzy.
-Wiem mnie też. -ich usta ponownie złączył długi namiętny pocałunek. Ich języki splątał namiętny taniec. Badali swoje wnętrza i wzmacniali swój uścisk z każdą chwilą.
-Kakashi, co my wyprawiamy? -oparła czołem o jego czoło.
-Sam nie wiem. -milczenie trwało dłuższą chwilę, wymieniali się tylko szybkimi, urywanymi oddechami. -Ale raczej mi się podoba. -uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła mu się tym samym. Jej na wpół mokre włosy muskały jego policzki, a ich delikatna woń wdzierała się do jego nozdrzy.
-Wiem mnie też. -ich usta ponownie złączył długi namiętny pocałunek. Ich języki splątał namiętny taniec. Badali swoje wnętrza i wzmacniali swój uścisk z każdą chwilą.
A w radiu leciała cicha piosenka:
...I tak się trudno rozstać,
tak się trudno rozstać.
Nas chyba tutaj zaczarować musiał
deszcz.*
(Anna
Maria Jopek, Marek Jackowski - Deszcz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz