Słońce nad Konoha leniwie i z każdym dniem rzadziej
zaglądało zza chmur, błąkających się po lekko szarawym, późno-jesiennym niebie.
Wiatr stawał się bardziej porywisty i mroźny w tym czasie. Liście poddawały się
wszechobecnej grawitacji i opadały bezwładnie, zataczając różne esy-floresy w
swojej wędrówce z ich rodzimej gałęzi na znaną im tylko zwidzenia ziemię, by
później zakończyć swój żywot pod warstwą śniegu podczas nadchodzącej zimy. Tak
zostało to stworzone, tak się dzieje i tu, w Konoha każdego roku. Ta pora roku
staje się przez to niezwykle melancholijna, jednakże ta atmosfera
nieuniknionego przemijania i metamorfoz skłania do przemyśleń, do wyciszenia.
Blondwłosa kobieta, siedziała oparta o dąb i
wpatrywała się w jego koronę z zadartą głową. Jej uwagę przykuł właśnie jeden z
liści, który mimo poruszającego nim na różne strony wicherkiem, nie miał
zamiaru spaść. Jakby się bawił lub tańczył z wiatrem. Uśmiechnęła się lekko do
siebie, bo nagle wydało się jej to zabawne. Nie wyglądała dziś za
dobrze. Jej oczy były mętne i zmęczone. Była wrażliwa na pogodę, wiedziała już
od momentu wstania, że spadło ciśnienie i pewnie będzie dzisiaj padać.
Odwróciła wzrok, gdy poczuła mrowienie na karku. Zacisnęła dłonie. Palce jej
zmarzły, więc włożyła je między uda żeby je ogrzać.
„Ech… dzięki matko, że odziedziczyłam po tobie anielską cierpliwość… . Czekam tu, chociaż to oczywiste, że dzisiaj powinno się siedzieć w domu, zawinąć się w koc i popijać zieloną herbatę.” Przez jej ciało przeszedł impuls. Ramiona je zadrżały bezwarunkowo, a później usłyszała nad sobą miły głos.
- Widzę, że ktoś zmarzł. –powiedział, od razu go rozpoznała.
- Czekając na Ciebie można zamienić się w kamień. –odparła.
- Ohayo[i], przepraszam, ale natknąłem się na… - nie dokończył wymówki, bo jak zwykle mu przerwała.
- Nie szkodzi, rozumiem, że było to coś ważnego. –uśmiechnęła się pobłażliwie. Nawet Kakashi’emu zrobiło się wstyd, że kazał jej czekać, mimo wiecznego spóźniania się i usprawiedliwiania się każdemu. Spojrzał na jej twarz. Nie znał swojej matki, ale pomyślał, że właśnie tak mogłaby wyglądać. Ten miły, delikatny uśmiech i spokojne, wyrozumiałe oczy. Sam się sobie dziwił, czemu właśnie naszło go takie skojarzenie.
- Coś się stało, Kakashi? –zapytała, widząc jego skupienie.
- Nie, wybacz. – zaśmiał się i podrapał się po głowie. –Więc może zaczniemy? –kobieta kiwnęła głową na zgodę.
„Ech… dzięki matko, że odziedziczyłam po tobie anielską cierpliwość… . Czekam tu, chociaż to oczywiste, że dzisiaj powinno się siedzieć w domu, zawinąć się w koc i popijać zieloną herbatę.” Przez jej ciało przeszedł impuls. Ramiona je zadrżały bezwarunkowo, a później usłyszała nad sobą miły głos.
- Widzę, że ktoś zmarzł. –powiedział, od razu go rozpoznała.
- Czekając na Ciebie można zamienić się w kamień. –odparła.
- Ohayo[i], przepraszam, ale natknąłem się na… - nie dokończył wymówki, bo jak zwykle mu przerwała.
- Nie szkodzi, rozumiem, że było to coś ważnego. –uśmiechnęła się pobłażliwie. Nawet Kakashi’emu zrobiło się wstyd, że kazał jej czekać, mimo wiecznego spóźniania się i usprawiedliwiania się każdemu. Spojrzał na jej twarz. Nie znał swojej matki, ale pomyślał, że właśnie tak mogłaby wyglądać. Ten miły, delikatny uśmiech i spokojne, wyrozumiałe oczy. Sam się sobie dziwił, czemu właśnie naszło go takie skojarzenie.
- Coś się stało, Kakashi? –zapytała, widząc jego skupienie.
- Nie, wybacz. – zaśmiał się i podrapał się po głowie. –Więc może zaczniemy? –kobieta kiwnęła głową na zgodę.
Przeszli na drugi skraj lasu, rzadziej uczęszczany,
żeby nikt ich nie zobaczył. Stanęli naprzeciw siebie, wtedy panna Shiroraion wytłumaczyła
mu zasady dzisiejszego treningu.
- Dzisiaj poćwiczymy szybkość reakcji. –oznajmiła.
- To znaczy?
- Chcę byś skupił czakrę wyłącznie w swoim sharinganie. –zaczęła objaśniać. – Będziemy używać tylko taijutsu[ii], zobaczymy jak nam to pójdzie, bo szczerze mówiąc wolę się bronić niż atakować. –włożyła ręce do kieszeni i uniosła ramiona. –Wszystko jasne?
- Jak słońce. –odpowiedział szarowłosy jonin i uniósł część ochraniacza zasłaniającą mu oko. Kusa wyjęła z kieszeni pałeczkę i zwinęła swoje długie włosy na nią. Spojrzała jeszcze raz na niego i podeszła do shinobi. Zakrywając „rodzime” oko pana Hatake.
- Nie oszukuj. –podniosła prawy kącik ust, wracając na poprzednią pozycję. Gdy odwróciła się z powrotem Kakashi zauważył: „…jej puste spojrzenie”. Nawet aura bijąca od niej się zmieniła. „Nie ona się nie zmieniała, ona… znikała…”. Potraktował to, jako ważne spostrzeżenie. To było wręcz niewytłumaczalne. Ani jej czakra nie była do wyczucia, ani jej zapach. Jakby… wymazała swoją obecność. „Może to jakieś specjalne ninjutsu?” –pytał sam siebie Hatake, szukając odpowiedzi. Na ziemię sprowadził go dopiero głos przeciwniczki:
-Ikuzo[iii]! –ruszyła na niego od frontu, wyprowadzając cios w klatkę piersiową. Kakashi łatwo odczytał jej ruchy i od razu obmyślił kontrofensywę. „Dzisiaj nie dam się tak łatwo podejść” –mówił sam do siebie, odbijając jej atak. Chciał zakończyć wszystko, uderzając w jej brzuch kumulując czakrę na prawej dłoni. Uchyliła się zwinnym ruchem, podcięła mężczyźnie nogi. Podskoczył i wyjął z kieszonki kunai. W międzyczasie odczytał ruchy z jej oczu. „Przekręt na prawy bok i próba wybicia mu z ręki broni.” Gdy tylko dotknął stopami ziemi, odskoczył w prawą stronę, z zamiarem pokrzyżowania jej zamiarów. Jednakże ona zrobiła zupełnie coś innego niż przewidział. Przeniosła ciężar ciała na drugą nogę, znajdując się za Kakashi’m wyjęła z jego torby kunai i chciała już wykonać cięcie, gdy on odsunął się w ostatniej chwili. Przyjął pozycję uginając nogi w kolanach. „Co jest?”. Wasurenagusa widząc jego zdziwienie, postanowiła dać mu radę. Jednocześnie go atakując.
- Nie zapominaj, że przeciwnik w ostatnim momencie może zmienić swoje zamiary lub mieć przygotowane w głowie parę możliwości kontrataku. Musisz idealnie zgrać w czasie analizę ruchów przeciwnika i odczyt swoich oczu w czasie. –oznajmiła, napierając na niego serią ataków kunaiem. – Bądź dokładniejszy w przewidywaniu. Spróbuj bardziej się skupić na blokowaniu, aby później przeprowadzić dokładniejszą kontrę.
- Dzisiaj poćwiczymy szybkość reakcji. –oznajmiła.
- To znaczy?
- Chcę byś skupił czakrę wyłącznie w swoim sharinganie. –zaczęła objaśniać. – Będziemy używać tylko taijutsu[ii], zobaczymy jak nam to pójdzie, bo szczerze mówiąc wolę się bronić niż atakować. –włożyła ręce do kieszeni i uniosła ramiona. –Wszystko jasne?
- Jak słońce. –odpowiedział szarowłosy jonin i uniósł część ochraniacza zasłaniającą mu oko. Kusa wyjęła z kieszeni pałeczkę i zwinęła swoje długie włosy na nią. Spojrzała jeszcze raz na niego i podeszła do shinobi. Zakrywając „rodzime” oko pana Hatake.
- Nie oszukuj. –podniosła prawy kącik ust, wracając na poprzednią pozycję. Gdy odwróciła się z powrotem Kakashi zauważył: „…jej puste spojrzenie”. Nawet aura bijąca od niej się zmieniła. „Nie ona się nie zmieniała, ona… znikała…”. Potraktował to, jako ważne spostrzeżenie. To było wręcz niewytłumaczalne. Ani jej czakra nie była do wyczucia, ani jej zapach. Jakby… wymazała swoją obecność. „Może to jakieś specjalne ninjutsu?” –pytał sam siebie Hatake, szukając odpowiedzi. Na ziemię sprowadził go dopiero głos przeciwniczki:
-Ikuzo[iii]! –ruszyła na niego od frontu, wyprowadzając cios w klatkę piersiową. Kakashi łatwo odczytał jej ruchy i od razu obmyślił kontrofensywę. „Dzisiaj nie dam się tak łatwo podejść” –mówił sam do siebie, odbijając jej atak. Chciał zakończyć wszystko, uderzając w jej brzuch kumulując czakrę na prawej dłoni. Uchyliła się zwinnym ruchem, podcięła mężczyźnie nogi. Podskoczył i wyjął z kieszonki kunai. W międzyczasie odczytał ruchy z jej oczu. „Przekręt na prawy bok i próba wybicia mu z ręki broni.” Gdy tylko dotknął stopami ziemi, odskoczył w prawą stronę, z zamiarem pokrzyżowania jej zamiarów. Jednakże ona zrobiła zupełnie coś innego niż przewidział. Przeniosła ciężar ciała na drugą nogę, znajdując się za Kakashi’m wyjęła z jego torby kunai i chciała już wykonać cięcie, gdy on odsunął się w ostatniej chwili. Przyjął pozycję uginając nogi w kolanach. „Co jest?”. Wasurenagusa widząc jego zdziwienie, postanowiła dać mu radę. Jednocześnie go atakując.
- Nie zapominaj, że przeciwnik w ostatnim momencie może zmienić swoje zamiary lub mieć przygotowane w głowie parę możliwości kontrataku. Musisz idealnie zgrać w czasie analizę ruchów przeciwnika i odczyt swoich oczu w czasie. –oznajmiła, napierając na niego serią ataków kunaiem. – Bądź dokładniejszy w przewidywaniu. Spróbuj bardziej się skupić na blokowaniu, aby później przeprowadzić dokładniejszą kontrę.
Kakashi czuł się nieswojo z faktem, że musi mu
przypominać podstawy walki. Cóż miała rację. Chciał zbyt szybko to skończyć.
Musi przede wszystkim pamiętać o celu ich spotkań. Skupił się mocniej na
obserwacji przeciwniczki. Póki co jej ataki nie były wymyślne. Po chwili jednak
Kakashi spostrzegł jej plany.
Kolejnym cięciem zablokowała jego ostrze i
wyprowadzała kopnięcie. Hatake odrzucił kunai, złapał jej prawą łydkę obiema
dłońmi z zamiarem przewrócenia jej na ziemię twarzą do ziemi. Podczas próby
przekręcenia jej zdążyła oprzeć się dłońmi o ziemię, odpychając przeciwnika
kopniakiem wolną nogą w brzuch.
Panna Shiroraion podniosła lewy kącik ust. Wyglądała
nieco złowieszczo.
- Nieźle. – powiedziała, gdy znów stali naprzeciw siebie. – Jednak nie hamuj się. Mam zamiar cię zabić, Ty powinieneś robić to samo.
- Nieźle. – powiedziała, gdy znów stali naprzeciw siebie. – Jednak nie hamuj się. Mam zamiar cię zabić, Ty powinieneś robić to samo.
W międzyczasie zaczęło mżyć a walka stała się
jeszcze bardziej zaciekła. Ich ruchy stały się tak szybkie, że trudno było je
dostrzec. W pewnym momencie jedno z ostrzy wyleciało w powietrze, a Hatake
leżał przyparty do ziemi przez Kusę z ostrzem przy gardle. Nie potrafił ukryć
zdziwienia.
- Jak…? - był pewien, że powoli zaczyna ją rozszyfrowywać i złapał jej rytm walki. Oboje oddychali ciężko zmęczeni. Patrzył na nią, ale niedane było spojrzeć mu w jej oczy, gdyż z jej koka wypadła pałeczka a jej włosy rozsypały się po jej twarzy, upadając na ziemię i na tors mężczyzny. Dzięki temu, że były mokre mógł poczuć ich delikatny, kwiatowy zapach. Podniosła się po chwili. Nadal siedząc na mężczyźnie odetchnęła głęboko, przywracając normalny oddech. Zamaszystym ruchem głowy, odrzuciła swoje włosy sprzed twarzy, ale mimo wszystko kilka wilgotnych kosmyków przykleiło się do jej policzków.
- Dawno tak nie walczyłam. – zaśmiała się. – Prawie zapomniałam, że walka może być przyjemna. -Kakashi nie mógł oderwać od niej wzroku. „Tak po prostu mnie pokonała… Ta piękna, uśmiechnięta kobieta właśnie mnie pokonała, a ja nawet nie czuję złości…”. Kakashi był spokojny, nie wydawał się osobą, która zbytnio się czymś przejmuje. Jednak jak każdy nie lubił przegrywać, zwłaszcza, gdy to miało mu posłużyć do jakiegoś celu. A stawka była wysoka. Mając Mangekyo lepiej przysłużyłby się Konoha i łatwiej byłoby u bronić tego, co pozostawił mu Obito. Ale widząc uśmiech panny Shiroraion nawet przegrywając z nią nie czuł do niej nienawiści, a chęć samodoskonalenia. Zaśmiał się razem z nią. Zaciągnął opaskę na sharingana jednocześnie odkrywając normalne oko. Wstała powoli, oddała mu jego broń, dziękując.
- To trochę żenujące, że znowu musiałam ci zabrać kunai z torby.
- A… Nie szkodzi, chociaż z tego, co pamiętam mieliśmy nie oszukiwać. –przypomniał jej słowa sprzed ich walki.
- To TY miałeś nie oszukiwać, nie mówiłam o sobie. –droczyła się z nim ponownie. Po chwili dodała:
–Następnym razem postaram się nie zapomnieć mojego ekwipunku. – westchnęła. - Może wpadniesz do mnie na herbatę? Trochę się ogrzejemy. –zaproponowała niespodziewanie panna Shiroraion, przeczesując palcami swoje włosy na tył. Kakashi wydawał się trochę zaskoczony tym pytaniem, ale przytaknął z aprobatą.
- Jak…? - był pewien, że powoli zaczyna ją rozszyfrowywać i złapał jej rytm walki. Oboje oddychali ciężko zmęczeni. Patrzył na nią, ale niedane było spojrzeć mu w jej oczy, gdyż z jej koka wypadła pałeczka a jej włosy rozsypały się po jej twarzy, upadając na ziemię i na tors mężczyzny. Dzięki temu, że były mokre mógł poczuć ich delikatny, kwiatowy zapach. Podniosła się po chwili. Nadal siedząc na mężczyźnie odetchnęła głęboko, przywracając normalny oddech. Zamaszystym ruchem głowy, odrzuciła swoje włosy sprzed twarzy, ale mimo wszystko kilka wilgotnych kosmyków przykleiło się do jej policzków.
- Dawno tak nie walczyłam. – zaśmiała się. – Prawie zapomniałam, że walka może być przyjemna. -Kakashi nie mógł oderwać od niej wzroku. „Tak po prostu mnie pokonała… Ta piękna, uśmiechnięta kobieta właśnie mnie pokonała, a ja nawet nie czuję złości…”. Kakashi był spokojny, nie wydawał się osobą, która zbytnio się czymś przejmuje. Jednak jak każdy nie lubił przegrywać, zwłaszcza, gdy to miało mu posłużyć do jakiegoś celu. A stawka była wysoka. Mając Mangekyo lepiej przysłużyłby się Konoha i łatwiej byłoby u bronić tego, co pozostawił mu Obito. Ale widząc uśmiech panny Shiroraion nawet przegrywając z nią nie czuł do niej nienawiści, a chęć samodoskonalenia. Zaśmiał się razem z nią. Zaciągnął opaskę na sharingana jednocześnie odkrywając normalne oko. Wstała powoli, oddała mu jego broń, dziękując.
- To trochę żenujące, że znowu musiałam ci zabrać kunai z torby.
- A… Nie szkodzi, chociaż z tego, co pamiętam mieliśmy nie oszukiwać. –przypomniał jej słowa sprzed ich walki.
- To TY miałeś nie oszukiwać, nie mówiłam o sobie. –droczyła się z nim ponownie. Po chwili dodała:
–Następnym razem postaram się nie zapomnieć mojego ekwipunku. – westchnęła. - Może wpadniesz do mnie na herbatę? Trochę się ogrzejemy. –zaproponowała niespodziewanie panna Shiroraion, przeczesując palcami swoje włosy na tył. Kakashi wydawał się trochę zaskoczony tym pytaniem, ale przytaknął z aprobatą.
Lało jak z cebra. Niebo zmieniło swój kolor na
ciemnogranatowy, a postrzępione wiatrem chmury swoimi szponami wbiły się w
niebo nad Wioską Ukrytą w Liściach, zalewając nitkami swych łez ulice, dachy
domów, głowy ludzi, którzy biegiem wracali do swojego domowego azylu, gdzie
mogli schronić się przed ulewą.
Kakashi i jego towarzyszka także szybszym krokiem
zmierzali w stronę jej mieszkania. Za parasolkę służyła im kamizelka mężczyzny.
Dotarli szybko pod kamienicę. Zatrzymali się przy drzwiach podbitych mosiężnym numerem
siedemnastym. Kusa zaczęła szukać klucza po kieszeniach, a po chwili westchnęła
do siebie:
- Taaa… - sprawdziła jeszcze raz wszystkie schowki w swoim stroju. –Ech… Sekundka. –powiedziała do szarowłosego jonina.
-Zgubiłaś klucz? –zaśmiał się.
-Nie! –zaprzeczyła momentalnie. –Tylko schowałam go tak dobrze, że nie mogę sobie przypomnieć gdzie.... –podłożyła rękę pod brodę w zamyśleniu. –A no tak! –podniosła wycieraczkę w czarno-zieloną kratę, pod którą leżał niewinnie metalowy klucz, z oczkiem na jednym końcu.
-No więc, zapraszam pana, panie Hatake w moje skromne progi. –kobieta uśmiechnęła się otwierając drzwi na oścież.
- Taaa… - sprawdziła jeszcze raz wszystkie schowki w swoim stroju. –Ech… Sekundka. –powiedziała do szarowłosego jonina.
-Zgubiłaś klucz? –zaśmiał się.
-Nie! –zaprzeczyła momentalnie. –Tylko schowałam go tak dobrze, że nie mogę sobie przypomnieć gdzie.... –podłożyła rękę pod brodę w zamyśleniu. –A no tak! –podniosła wycieraczkę w czarno-zieloną kratę, pod którą leżał niewinnie metalowy klucz, z oczkiem na jednym końcu.
-No więc, zapraszam pana, panie Hatake w moje skromne progi. –kobieta uśmiechnęła się otwierając drzwi na oścież.
[i] Ohayo
(jap.) –„Witaj”
[ii]
Taijutsu – technika walki bez użycia broni lub broni o niewielkich rozmiarach.
W „Naruto” taijutsu opiera się na dwóch technika „goken”, czyli „twarda pięść”
(np. styl Might Guy i Rock Lee) oraz „juken” –„lekka pięść”- w klanie Hyuuga
[iii] Ikuzo
(jap.) – „zaczynajmy”, „nadchodzę”
Już nie mogę się doczekać następnego opowiadania
OdpowiedzUsuń