15.10.11

Rozdział IX…kiedy to porozmawiamy.

Kakashi wrócił do mieszkania. westchnął, oglądając je. Skierował się do biurka. Spakował wszystko, czego potrzebował. Kunaie, zwoje, linka, wybuchowe notki… . Zatrzymał przez chwilę w ręce jeden z kunai. Był nieco inny od tych używanych przez niego i innych shinobi Liścia. Był większy i cięższy, a na głowni był bandaż z symbolami, wypisanymi czarnym tuszem. To był prezent. Prezent z okazji awansu na jonina. Prezent od jego mistrza Minato Namikaze. Yondaime[i] Hokage. Gdy go otrzymywał, jego sensei[ii] powiedział, że kiedy go użyje on pojawi się. Niestety jak wiadomo Czwarty już nie żyje. Nie przybędzie. Ale prezent został. Na pamiątkę.
Wyjrzał za okno. Niebo było bezchmurne, a gwiazdy świeciły na niebie tysiącami świateł. Zdjął kamizelkę i położył się na łóżku. Zamknął oczy i starał się sobie wszystko poukładać.
„Hmm… Kraj Ziemi, tak? Interesujące… Trzeba będzie przejrzeć mapy. Podróżują dla przyjemności? Nie sądzę, by to był prawdziwy powód. Ani Jej, ani jej towarzyszy. Ciekawe, co nimi kieruje? I ten brat… Nie byli do siebie podobni. Może tych dwóch tak, ale ona w ogóle. Ale w sumie brat, to brat…” –uśmiechnął się pod nosem.
Po chwili dumania wstał i znów wyszedł.
***
Skierował się do Kamienia Chwały. Schował książkę, którą czytał podczas drogi. Skręcił i gdy spojrzał w stronę pomnika, zatrzymał się. „Co?” –zdziwił się. Mianowicie była tam Wasurenagusa. Siedziała na trawie i wpatrywała się w nazwiska, a przed nią był świeca w szklanej podstawce. Podszedł do niej. Jej twarz byłą oświetlona pomarańczowym płomieniem, a w jej oczach odbijał się jasny refleks płomienia. Wydawała się nieco straszna w tym świetle, a może po prostu nazbyt poważna.
-Myślałem, że twój brat chce z tobą niezwłocznie pogadać… -uśmiechnęła się do siebie i gdy wyczuła go.
-To nie znaczy, że ja chcę z nimi rozmawiać, szczególnie na TEN temat… -odpowiedziała. Kakashi usiadł obok niej. –Już drugi raz mnie dzisiaj zaskakujesz. –uśmiechnęła się.
-Nie tylko ty to potrafisz. –odparł. -Chodzi o mnie?
-O ciebie? –zszokowała się. –Nie… Raczej o mnie.
-Czemu o ciebie? –zapytał, wietrząc okazję na odkrycie paru sekretów.
-Powiedzmy, że twierdzi, że jako kobieta powinnam już dawno założyć rodzinę i wychowywać dzieci… Myśli, że to przez nich nie mogę się ustatkować. –spojrzała w niebo.
-W sumie wcale mu się nie dziwię. Taka kobieta jak ty przecież mogłaby mieć każdego. –zwróciła na niego swój wzrok, a w jej oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.
-Każdego, tak? –zaczęła tajemniczo. –A ciebie?
-Co masz… -zaczął, ale przerwała mu, przybliżając do niego swoją twarz.
-Czy mogłabym mieć ciebie, Kakashi-kun? –zapytała zalotnie, a on już nie wiedział, czy pyta serio, czy żartuje? Postanowił i tak odpowiedzieć dyplomatycznie:
-To zależy. –odsunęła się i zaśmiała.
-No tak. Zaczynasz mówić jak ja. – on też się uśmiechnął. –Od czego? –zapytała po chwili.
-Hmm… może ja też będę miał parę pytań bez odpowiedzi, to będzie sprawiedliwe. –uśmiechnął się pod nosem. Odwzajemniła gest, ale nie odpowiedziała nic.
-Właściwie to, czemu tyle podróżujecie?
-To pytanie jest kolejnym, które należy obecnie do pytań bez odpowiedzi, przykro mi. –odrzekła. Hatake zaśmiał się wesoło. Panna Shiroraion spojrzała na niego z zaciekawieniem.
-Co panu tak wesoło, Hatake-san? –Kakashi opanował śmiech.
-Poznałaś Naruto? –kobieta wydawała się być zbita z tropu, ale odparła:
-Możliwe, a do czego zmierzasz?
-Myślę, że jesteś dla niego konkurencją. –Wasurenagusa przypomniała sobie, o czym wcześniej rozmawiali i… Ciężko było jej powstrzymać śmiech, zakryła usta dłonią.
-Chcesz powiedzieć, że… ty i… Naruto, –ale nie mogła skończyć przez śmiech. A Hatake dopiero teraz zdał sobie sprawę, co mogła sobie pomyśleć.
-Nie, nie, to nie tak! –mężczyzna zaprzeczał, ale ona dalej ciągnęła swoje.
-Ja nie chcę być między Tobą a Naruto. –śmiała się. Hatake starał się to odkręcić.
-Nie chodziło mi o to… -dziewczyna opanowała się po chwili.
-Wiem, ale sam wiesz jak to zabrzmiało… więc, o co chodziło? –shinobi też się zaśmiał.
-Po prostu pomyślałem, że znalazł silnego przeciwnika w walce o jego tytuł.
-Jaki tytuł? –ninja spojrzał w górę i znów się zaśmiał.
-Ha, ha… Bardzo prestiżowy tytuł. –nie mógł się powstrzymać aby nie wykorzystać tego. Kobieta splotła ręce na brzuchu.
-Czy ty mnie właśnie przedrzeźniasz? –powiedziała z wyrzutem.
-Możliwe…
-Ejj… jak już zacząłeś to skończ.
-Chodzi o tytuł Najbardziej Nieprzewidywalnego Ninja. –Kusa pokręciła głową z rozbawieniem.
-Nie chwalił się tym… -żartowali przez pewien czas, ale później patrzyli na monument.
Kusa spojrzała na płomień swojej świecy. Był taki ciepły. Lubiła ten kolor płomyka. „Gdy ogień dogasa przyjmuję swoją najcieplejszą barwę.”-twierdziła. Zbliżyła do niego dłonie, ogrzewając je. „Wiecznie zimne…” –stwierdziła w duchu, zaciskając palce. Jej ciałem potrząsnął lekki dreszcz, gdy chłodny jesienny wiatr, musnął jej nieokryte ręce. Mężczyźnie nie umknął ten gest. Po chwili zdmuchnęła świeczkę i podniosła się.
-Pójdę już… -Kakashi wstał razem z nią.
 Wasurenagusa stwierdziła w myślach, że podoba jej się niedbały sposób, w jaki teraz wyglądał. Ta za duża bluza. Te ręce w kieszeniach. Ta postawa, która sprawiała, że wyglądał na kogoś niezainteresowanego zupełnie tym, co się dzieje wokół.
-Czemu tu przyszłaś? –usłyszawszy to, odwróciła wzrok w stronę kamienia.
-To zależy. –odrzekła, owijając w bawełnę, jak on wcześniej.
-Od czego?
-Od czegoś na pewno… -zaśmiała się. Jak zawsze droczyła się z nim, nie potrafiąc powiedzieć wprost. Wszystko wydawało się bez sensu. Ale shinobi wiedział, że tak nie jest. Odwzajemnił uśmiech.
-Jak zawsze zaskakująco i wymijająco
-No cóż, ja już się chyba nie zmienię. Tak właściwie, to jestem pod wrażeniem, że ze mną wytrzymujesz.
-Ledwo, ledwo… -odparł pół żartem, pół serio.
-Co to miało znaczyć?
-Nic, nic.
***
Nawet nie zauważyli, jak zaczęli razem iść w stronę Konohy. Znowu był środek nocy, gdy przechadzali się uliczkami.  Minęli parę osób, wracających z nocnej zmiany oraz kilkoro imprezowiczów.
Przeszli też koło „Cichego Mistrza” i znaleźli się przed kamienicą, gdzie mieszkała tancerka.
-A co to za misja, na którą wyruszasz? –zapytała kobieta.
-Jeśli chodzi ci o to czy jest szansa na to, że zginę, to powiem, że tak. –uśmiechnął się nieco, ale jej chyba nie spodobał się jego czarny humor.
-Wiesz, że nie chodzi o to, żebyś zginął, tylko byś przypomniał sobie jak, to jest czuć śmierć na swojej skórze.
-Tak wiem… Gomena-sai. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
-Nie szkodzi. –uśmiechnęła się blado. Pocierając przedramię.
-Idź już, bo zamarzniesz. –powiedział Hatake. Kiwnęła głową i powiedziała jeszcze.
-Kakashi… Powodzenia. –mężczyzna trochę zdziwił się jej nagłą zmianą nastroju. I w ogóle tymi słowami z jej ust. Odparł tylko:
-Arigato.
Pożegnali się i rozeszli do swoich domów.
<><><><><>
Tak jak w tytule rozdział z lekka przegadanyxD


[i] Yondaime – (jap.) Czwarty
[ii] Sensei - mistrz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz